Za wschodnią granicą Polski uaktywnia się GUAM. Egzotycznie brzmiącą nazwę tworzą pierwsze litery słów Gruzja, Ukraina, Azerbejdżan i Mołdawia. Dla Polski decyzja o wznowieniu prac politycznego tworu, przez ostatnie kilka lat istniejącego niemal wyłącznie na papierze, to bardzo dobra wiadomość. Oto cztery państwa należące ciągle do Wspólnoty Niepodległych Państw deklarują gotowość wyrwania się spod ekonomicznej kurateli Rosji, także w najbardziej nas interesujących kwestiach energetycznych. GUAM, składający się z krajów mocno osadzonych w dawnej sowieckiej strefie wpływów, wykazuje też oficjalnie aspiracje euroatlantyckie. Dla Rosji, która tradycyjnie zgłasza pretensje do oddziaływania na wydarzenia w tej części Europy, nie zarezerwowano w GUAM żadnej szczególnej roli, poza ogólną deklaracją, że organizacja otwarta jest dla innych krajów podzielających jej cele i zasady. Na odzew ze strony Moskwy nie trzeba było długo czekać. - Po rozbiciu Jugosławii Zachód zabrał się do niszczenia Wspólnoty Niepodległych Państw - ogłosił Konstanty Zatulin, dyrektor moskiewskiego instytutu krajów WNP i poseł do Dumy Państwowej Rosji. Służyć temu ma właśnie GUAM - według Zatulina - organizacja wspierana finansowo przez Stany Zjednoczone tylko po to, by osłabić WNP. Ręka na rurze Rosyjskie obawy wydają się o tyle uzasadnione, że również europejscy komentatorzy nazwali kijowski szczyt GUAM początkiem końca WNP. Rządy państw założycieli organizacji zaprzeczały temu, dowodząc, że w dalszym ciągu pozostają w składzie Wspólnoty. Jednak zapewnienia te nie brzmią zbyt przekonująco, zwłaszcza wobec oficjalnych deklaracji władz w Kijowie, które przyznają, że WNP - powołana kiedyś, by osłabić skutki rozpadu ZSRR - spełniła swoją rolę i w obecnej formie, jako organizacja zdecydowanie podporządkowana Rosji, traci rację bytu. - Wobec sąsiedztwa z Unią Europejską Ukraina i jej wschodni sąsiedzi potrzebują nowej instytucji, sprawniejszej, bardziej demokratycznej i nastawionej na dalszą integrację z Zachodem - powiedział "Ozonowi" Borys Tarasiuk, minister spraw zagranicznych Ukrainy. Siłą napędową GUAM jest przede wszystkim Ukraina, ale krwiobieg instytucji zapewniać ma Azerbejdżan. Nowa organizacja ma bowiem ambitny plan choćby częściowego uniezależnienia się od rosyjskiej ropy i gazu. Azerowie są jedynymi w tym towarzystwie, którzy posiadają zasoby surowców energetycznych. Prezydent Azerbejdżanu Alijew zadeklarował nawet w Kijowie, że gotów jest dostarczać na Zachód azerską ropę. Służyć temu ma legendarny już, bo ciągle czekający na ukończenie, rurociąg Odessa-Brody-Płock. Problem w tym, że do pociągnięcia rurociągu potrzebne są zagraniczne inwestycje. Skąd pompować? Pomoc świata zachodniego, czyli UE i przede wszystkim USA, to jeden z podstawowych warunków sukcesu organizacji. A chodzi nie tylko o rurociąg. Współpraca gospodarcza wewnątrz GUAM, przynajmniej na razie, specjalnych zysków nie przyniesie. Wszystkie cztery kraje borykają się z mniejszymi lub większymi kłopotami gospodarczymi, a ich głównymi partnerami handlowymi pozostają Unia Europejska oraz Rosja. W tej sytuacji pomóc sobie nawzajem nie będzie łatwo i szumnie zapowiadane wprowadzenie w życie umowy o wolnym handlu niewiele tu zmieni. Gruzji bądź Mołdawii nie pomoże otwarcie na ich produkty i tak już nasyconego nimi rynku ukraińskiego. Co innego, gdyby np. gruzińskie i mołdawskie wina, których kupna odmówiła Rosja, zaczęły sprowadzać do siebie na preferencyjnych warunkach kraje Unii. Niestety, takie decyzje wydają się obecnie mało prawdopodobne. Unia ustami niemieckiej kanclerz Angeli Merkel zapowiada ekspansję gospodarczą w kierunku Kaukazu, Morza Kaspijskiego i tamtejszych złóż ropy oraz gazu i znacznie chętniej zaangażuje się w budowę rurociągów niż w kupowanie gruzińskiego wina. Pod warunkiem oczywiście, że rurociągami będzie co pompować. Wiadomo bowiem, że złoża azerskie są małe i aby inwestycja okazała się opłacalna, potrzebne będą dostawy z Kazachstanu lub Turkmenistanu. W obu tych krajach rękę na złożach stara się trzymać Moskwa i niewiele wskazuje na to, by komukolwiek udało się w najbliższym czasie zmienić ten stan rzeczy. Gwóźdź do trumny Wiceszef administracji prezydenta Juszczenki Anatolij Matwiejenko tuż przed kijowskim spotkaniem nie ukrywał nadziei, jakie przywódcy GUAM wiążą z Litwą, ale przede wszystkim z Polską, największym z nowych państw unijnych. - Warszawa mogłaby stać się nie tylko strategicznym partnerem GUAM, lecz także specjalnym jego członkiem, obok innych zaproszonych do Kijowa krajów, czyli Litwy, Bułgarii i Rumunii - powiedział "Ozonowi" Matwiejenko. Pomysł, aby wspólnie opracować strategię współpracy z NATO i Unią Europejską chwali Bruksela, gdzie bardzo ceni się wszelkie formy regionalnego współdziałania. - Przypominanie przy każdej międzynarodowej okazji, że istnieje coś takiego jak GUAM, że działa i ciągle pracuje na rzecz integracji z Zachodem, może okazać się na dłuższą metę skuteczne - mówi Anna Górska z Ośrodka Studiów Wschodnich. Jest jasne, że bez zaangażowania ze strony Zachodu, szanse na sukces tej inicjatywy, a pośrednio także sukces krajów Unii, w tym Polski, na uniezależnienie się energetyczne od Rosji są niemal zerowe. Prezydent Lech Kaczyński dosyć nieoczekiwanie zdecydował się pojechać na szczyt GUAM. Polska pokazuje, że wspiera tych członków Wspólnoty Niepodległych Państw, którzy konsekwentnie zmierzają ku Europie Zachodniej. Decyzja prezydenta wydaje się słuszna, bo po kilku przyjaznych rosyjskich sygnałach Moskwa znowu pokazuje Polsce lodowatą twarz. Najlepszym dowodem może być zaproponowanie Białorusi na miejsce planowanego spotkania prezydentów Kaczyńskiego i Putina, które miało się odbyć na neutralnym gruncie. Jak wiadomo, kraj ten z powodu wspierania przez Warszawę tamtejszej opozycji jest przecież miejscem ostrego sporu. Trudno więc przypuszczać, by Warszawa przyjęła tak sformułowane zaproszenie, a to oznacza, że szanse na przełomowe spotkanie przywódców Polski i Rosji w tym roku są coraz bardziej mgliste. Rosja jest ważna. Trzeba ją traktować z całą powagą i twardo bronić swoich interesów. Nie musi to zaraz sprowadzać się do lansowania pomysłów umieszczania Muzeum Katyńskiego naprzeciwko rosyjskiej ambasady. Wspieranie GUAM, jeżeli będzie stanowiło element przemyślanej strategii, ma dla Polski głęboki sens. Bo wbrew temu, co pisze ukraiński dziennik "Ukraina Mołoda", GUAM - zamiast stać się gwoździem do trumny WNP - może być solidnym krokiem w stronę demokratyzacji dawnych krajów Związku Radzieckiego. Maria Przełomiec Czytaj więcej w tygodniku: