Gra w Naddniestrze
Mołdawia i Naddniestrze porozumiały się w kilku ważnych kwestiach. To największy przełom od kilkunastu lat. Moskwa najbardziej naciskała na zbliżenie: ma ono pomóc jej w sprawach unijnych sankcji i konfliktu na Donbasie.
Materiał pierwotnie opublikowany w wydaniu internetowym dwumiesięcznika Nowa Europa Wschodnia
To ważna informacja: 18 listopada otwarto most na Dniestrze oddzielającym Mołdawię od separatystycznej republiki, leżący na międzynarodowej trasie M14. Wydarzenie to miało znaczenie zarówno gospodarcze (ułatwia tranzyt przez separatystyczną republikę), jak i symboliczne. Most został zniszczony w czasie wojny 1992 roku, naprawiono go na początku lat dwutysięcznych, jednak do tej pory był nieczynny z przyczyn czysto politycznych. W ceremonii otwarcia wzięli udział premier Republiki Mołdawii Pavel Filip oraz prezydent nieuznawanego Naddniestrza Vadim Krasnosielski.
Był to pierwszy pozytywny sygnał przed spotkaniem tak zwanego formatu 5+2, które odbyło się w dniach 27-28 listopada w Wiedniu. W rozmowach o uregulowaniu statusu nieuznawanego państwa uczestniczą Mołdawia, Naddniestrze, OBWE, Rosja, Ukraina oraz Unia Europejska i USA.
Od ostatniego spotkania formatu 5+2 - w czasie niemieckiej prezydencji w OBWE - minął przeszło rok. Berlin chciał osiągnąć wówczas widoczny sukces, co miało mieć znaczenie zarówno dla prestiżu niemieckiej dyplomacji, jak i dla stosunków Niemiec i Rosji. Efektem tamtego szczytu było przyjęcie protokołu zgodnego z ideą "polityki małych kroków". Zakłada ona, że strony powinny porozumiewać się przede wszystkim w sprawach technicznych, które mają znaczenie dla mieszkańców dwóch brzegów Dniestru.
W Kiszyniowie wiele sugerowanych rozwiązań odebrano wtedy jako nacisk wywierany przez Berlin i Moskwę - podniesiono alarm, że dążą one do nadmiernego upodmiotowienia Naddniestrza oraz podważają mołdawską integralność terytorialną. Porozumienie dotyczące zawartych w protokole kwestii ugrzęzło w komisjach eksperckich. Spotkanie niczego więc nie przyniosło.
Na wznowienie rozmów formatu 5+2 naciskała Rosja, jednak Austria (objęła przewodnictwo w OBWE w styczniu 2017 roku) stała na stanowisku, że spotkanie będzie możliwe dopiero, gdy strony dogadają się w sprawie protokołu z Berlina. Musiał minąć niemal rok, ale tak się ostatecznie stało: trzy dni przed rozpoczęciem wiedeńskiej rundy rozmów w listopadzie Kiszyniów i Tyraspol podpisały odpowiednie porozumienia.
Dotyczą one czterech kwestii. Po pierwsze, ustalono, że dyplomy naddniestrzańskiego uniwersytetu będą uznawane w Mołdawii (jedynie: na dokumentach z nazwy uczelni musi zniknąć przymiotnik "państwowy"). Po drugie, określono zasady funkcjonowania rumuńskojęzycznych szkół w Naddniestrzu. Po trzecie, wznowiona ma zostać łączność telefoniczna pomiędzy dwoma brzegami Dniestru, a tyraspolski dostawca sieci komórkowej, firma Interdniestrkom ma otrzymać mołdawską licencję, dzięki czemu będzie można złapać ją również na prawym brzegu. Po czwarte, ustalono zasady dostępu mołdawskich rolników do ich pól uprawnych, które znajdują się na lewym brzegu Dniestru.
Kilka dni później, podczas spotkania w formacie 5+2 w Wiedniu, wypracowano kolejne porozumienia. Przyjęto, że naddniestrzańscy kierowcy będą otrzymywać nowe, "neutralne" tablice rejestracyjne (bez symboliki państwowej), które umożliwią im spokojne wyjazdy za granicę. Do tej pory Naddniestrzanie musieli rejestrować auto również na terenie Mołdawii (co oznaczało podwójne opłaty) lub poruszali się na tablicach wydawanych przez parapaństwo (uniemożliwiało to wyjazdy za granicę). Kwestia tablic ma zostać rozwiązana do końca bieżącego roku. Ustalono również, że w 2018 roku uregulowany zostanie problem spraw karnych, jakie mołdawska prokuratura prowadzi przeciw naddniestrzańskim urzędnikom. Co ważne - nie określono mechanizmu gwarancji wypełnienia tych porozumień. Ma on zostać wypracowany w przyszłym roku, co sprawia, że wdrażanie uzgodnień może się przedłużyć.
Zmiana, do jakiej w ostatnich tygodniach doszło w relacjach Mołdawii i Naddniestrza, jest znaczna. Nie tylko dogadano się w kwestiach, które były przyczyną wielu zadrażnień i utrudniały życie mieszkańcom dwóch brzegów; zmienił się również język rozmów: stał się konstruktywny i pozytywny. Mimo że nie rozwiązano kwestii kluczowych czy strategicznych, to na tle ostatnich lat "wiedeńskie" porozumienia są przełomem. Był on potrzebny wszystkim stronom. Nie ma jednak żadnej gwarancji, że ocieplenie będzie trwałe.
Naddniestrze potrzebuje dziś przede wszystkim impulsu dla swej gospodarki, która jest w fatalnym stanie. Obrotom handlowym szkodzi zaostrzenie ukraińskiej polityki wobec naddniestrzańskich firm oraz tablic rejestracyjnych, jaka nastąpiła po 2014 roku na Ukrainie. Co ważne, Rosja od dłuższego czasu odmawia Tyraspolowi dodatkowego wsparcia finansowego na zasadzie dotacji czy choćby kredytu. Vadim Krasnosielski już kilkukrotnie udawał się w tej sprawie do Moskwy, za każdym razem wracał jednak z niczym. Otwarcie mostu i porozumienie w sprawie tablic rejestracyjnych mogą dać taki impuls. Głównym rynkiem zbytu dla Naddniestrza jest Unia Europejska i wydaje się, że Tyraspol liczy, iż w zamian za konstruktywną postawę otrzyma nagrodę w postaci drobnych preferencji handlowych, inwestycji lub wsparcia dla projektów biznesowych.
Przez długi czas wprowadzenie ubiegłorocznego protokołu berlińskiego w życie blokowała Mołdawia. Obecnie obóz rządzący tym krajem musiał uznać, że pozytywne kroki w relacjach z separatystyczną republiką będą się po prostu opłacać. Chodzi przede wszystkim o kalkulację polityczną. Po pierwsze, Kiszyniów spełnia w ten sposób oczekiwania Zachodu, a przede wszystkim Unii Europejskiej i OBWE. Być może szef rządzącej Partii Demokratycznej Vlad Plahotniuc liczy (lub wie), że w tej sytuacji Zachód przestanie być tak pryncypialny w sprawie przyjętej przez mołdawski parlament, kontrowersyjnej reformy systemu wyborczego. Najbliższe wybory parlamentarne, które odbędą się w Mołdawii jesienią 2018 roku, mają zostać przeprowadzone w ramach systemu mieszanego, który promuje przede wszystkim partię rządzącą. Wprowadzenie tego rozwiązania jest ostro krytykowane przez Radę Europy, OBWE oraz Unię Europejską. Czas pokaże, czy po ustępstwach na rzecz Tyraspola zachodnia krytyka nie zelżeje.
Po drugie, rząd usuwa w ten sposób w cień prezydenta Igora Dodona. Od czasu, gdy przed rokiem objął on swój urząd, kwestia porozumienia z Naddniestrzem była jedną z najczęściej przez niego poruszanych. Lider mołdawskich socjalistów promował nawet zjednoczenie kraju na zasadzie federacji, co spotkało się z krytyką ze strony Tyraspola. Rządząca Partia Demokratyczna pokazuje teraz jednoznacznie, że prezydent może co najwyżej promować swe idee, zaś realna polityka leży w gestii rządu. W ten sposób odbiera Dodonowi ważny obszar jego działalności publicznej, coraz bardziej spychając go na boczny plan mołdawskiej polityki.
Obóz rządzący pokazuje też, że jest wierny swoim zasadom. W czasie, gdy trwały jeszcze listopadowe rozmowy w Wiedniu, do mołdawskich mediów "wyciekł" od dawna zapowiadany, rządowy plan regulacji statusu Naddniestrza. Przewidziano w nim autonomię separatystycznej republiki, która przypominała zakresem autonomię Gagauzji. Ponadto rządowy plan zakłada wycofanie rosyjskiego wojska z naddniestrzańskiego lewobrzeża i zastąpienie dotychczasowej misji pokojowej misją "cywilną" pod egidą OBWE lub innej instytucji. Drażliwym jest również zapis o językach urzędowych w nowej autonomii - miałaby to być rosyjski oraz rumuński (a nie mołdawski - sprawa nazwy języka wciąż wywołuje emocje w samej Mołdawii). Oczywistym jest, że zarówno Rosja, jak i Naddniestrze nie są w stanie zaakceptować tych warunków: z przyczyn strategicznych i ideologicznych. Przygotowując takie plany władze Mołdawii manifestują więc, że są gotowe do konstruktywnych działań poprzez politykę małych kroków - w sprawie statusu Naddniestrza, Kiszyniów swojego stanowiska nie zamierza jednak zmienić. W ten sposób świeczkę dostaje UE i OBWE, zaś ogarek jest darowany Rumunii oraz znacznej części elektoratu.
Zawarte w ostatnich dniach porozumienia były również potrzebne Zachodowi, a zwłaszcza OBWE oraz przewodniczącej instytucji, Austrii. Już w czasie rozmów berlińskich mówiło się, że Niemcy chcą potraktować Naddniestrze jako próbę generalną dla współpracy z Rosją przed ostatecznym rozstrzygnięciem problemu Donbasu. Podobne motywacje kierują zapewne Wiedniem, do głosu doszły również osobiste ambicje tamtejszego ministra spraw zagranicznych Sebastiana Kurza. Dziś Austria oraz OBWE mogą ogłosić swój sukces dyplomatyczny.
Najistotniejszą rozgrywkę prowadzi w tym względzie Rosja. Jak już wspomniałem, to właśnie Moskwa najbardziej nalegała na wznowienie rozmów formatu 5+2. Nie ma wątpliwości, że tak ważnej decyzji, jak otwarcie mostu na trasie M14, Tyraspol nie podjął samodzielnie. Konsekwentna odmowa wsparcia finansowego dla Naddniestrza pokazuje też, że Kreml "popychał" wręcz parapaństwo, aby poszukiwało na Zachodzie dodatkowych pieniędzy na rozruch swojej gospodarki.
Naddniestrze stało się dla Rosji przede wszystkim narzędziem osiągania celów politycznych, które są dla Moskwy ważniejsze niż ścisła kontrola nad Tyraspolem. W pierwszej kolejności chodzi o unijne sankcje oraz regulację konfliktu w Donbasie. Osiągając sukces nad Dniestrem, Moskwa stara się pokazać, że jest gotowa do pozytywnych i konstruktywnych działań, które obniżają napięcie w regionie. Bez wątpienia argument ten zostanie wykorzystany w rozmowach o zniesieniu lub ograniczeniu sankcji. Poza tym Moskwa będzie starała się w ten sposób przedstawić Ukrainę w negatywnym świetle na zasadzie: "skoro możemy porozumieć się w sprawie Naddniestrza, to w przypadku Donbasu problemem nie jesteśmy my, tylko Kijów".
Jeśli osiągnięte w listopadzie porozumienia zostaną wprowadzone w życie i okażą się trwałe, przyczynią się do budowy zaufania i obniżenia groźby eskalacji konfliktu nad Dniestrem. Bez wątpienia ułatwią też życie wielu ludziom. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że są one efektem ubocznym zupełnie innych procesów politycznych, co może nie pozostać bez wpływu na ich trwałość.
Otwartym pozostaje pytanie: czy wszyscy uczestnicy tej gry, wiedzą o jaką stawkę się ona toczy?
Piotr Oleksy
Dr Piotr Oleksy pracuje w Instytucie Kultury Europejskiej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i współpracuje z "Nową Europą Wschodnią". Jest autorem książki Wspólnota z przypadku. Studium tożsamości mieszkańców Naddniestrza (Gniezno 2016).
Materiał pierwotnie opublikowany w wydaniu internetowym dwumiesięcznika Nowa Europa Wschodnia