Dariusz Jaroń, Interia: Jak zrodził się obecny konflikt w Zatoce Perskiej? Prof. Jerzy Zdanowski: Konflikt dojrzewał co najmniej od kilku lat. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Arabia Saudyjska pokłóciła się z Katarem ze względu na wzajemne antypatie królewskich rodzin. W 2002 roku Arabia Saudyjska wycofała swojego ambasadora z Dohy po tym, jak Katar skrytykował plan saudyjski, przewidujący normalizację stosunków z Izraelem w zamian za pokojowe uregulowanie problemu palestyńskiego. Wtedy rzeczywiście chodziło o zranione ambicje króla Arabii Saudyjskiej, który promował plan i któremu ośmielił się przeciwstawić emir małego Kataru. Jednak to małe państwo zaczęło rosnąc w siłę dzięki wielkim zasobom gazu, a jego emir Tamim Ibn Hamad As-Sani zaczął wykazywać coraz większą samodzielność i ambicje do przywództwa w Zatoce Perskiej. Arabska Wiosna wpłynęła na wzajemne animozje? - Po Arabskiej Wiośnie rywalizacja się zaostrzyła, ponieważ wzrosła jej stawka. Chodziło teraz o miejsce, a nawet przywództwo i to nie tylko w Zatoce Perskiej, ale także w tzw. Bloku Islamskim, czyli nowym geopolitycznym układzie sił, który formuje się na Bliskim Wschodzie po Arabskiej Wiośnie w następstwie kilku czynników: wojny w Syrii, narodzin Państwa Islamskiego, słabości gospodarczej dotychczasowych liderów, tzn. Egiptu, Iraku i Syrii, ale przede wszystkim - pasywnej polityki USA za prezydentury prezydenta Obamy i nadal nieokreślonej polityki bliskowschodniej nowego prezydenta Trumpa. Jak strategia Obamy i jej brak po stronie Trumpa wpływają na sytuację w regionie? - Ten czynnik stworzył próżnię, którą zaczęli wypełniać nowi liderzy, co zdynamizowało bliskowschodnią scenę polityczną. Pojawili się nowi gracze i zaczęły się rodzić nowe sojusze. Z jednej strony ukształtował się blok Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Bahrajnu i Egiptu; z drugiej strony blok Turcji i Kataru, do których dołączył Iran. Turcja i Katar prowadziły podobną politykę w czasie Arabskiej Wiosny. Obydwa te państwa poparły protesty społeczne na Bliskim Wschodzie w 2011 roku. A ich adwersarze? - Arabia Saudyjska i ZEA na odwrót - pomogły w przygotowaniu w 2013 roku zamachu stanu w Egipcie i odsunięciu od władzy islamistycznego prezydenta Mursiego, wybranego w demokratycznych wyborach. Wojska saudyjskie i emirackie brutalnie stłumiły protesty ludności na Bahrajnie w 2011 roku. Turcja i Katar popierają opozycję antysaudowską w Syrii spod znaku Bractwa Muzułmańskiego, podczas gdy Arabia Saudyjska zwalcza Bractwo Muzułmańskie jako konkurenta w przewodzeniu ideologii islamistycznej. Inne jest też stanowisko Turcji i Kataru oraz Arabii Saudyjskiej i ZEA wobec nowych władz w Libii. Iran jest głównym przeciwnikiem Arabii Saudyjskiej w rywalizacji o przywództwo w Zatoce Perskiej i w naturalny sposób popiera przeciwników tego państwa. Stoi więc po stronie Kataru. Gra toczy się nie tylko o przywództwo polityczne? - Przede wszystkim chodzi o przewodzenie ideologiczne i duchowe. Arabska Wiosna oznaczała krach dwóch ideologii - nacjonalizmu arabskiego i gospodarczego neoliberalizmu. Dowodem spadku popularności nacjonalizmu stał się rozpad kilku narodów - syryjskiego, irackiego, libijskiego i jemeńskiego, tworzonych przed kilka dekad przez poprzednich przywódców. Neoliberalizm był ważną przyczyną Arabskiej Wiosny i masy ludzi odrzuciły go, protestując formalnie przeciwko dyktatorom, a właściwie przeciwko ich neoliberalnej polityce. Po 2011 roku na arenie ideologicznej Bliskiego Wschodu pozostała jedna ideologia - islamizm. Głosi ją kilku aktorów: Arabia Saudyjska, Iran, od niedawna Turcja, ale także Hamas, Bractwo Muzułmańskie i Państwo Islamskie. Liderem w tej grze jest Arabia Saudyjska. Katar postawił na jej rywali - Bractwo Muzułmańskie i Hamas, przez co stał się rywalem Rijadu. Kiedy doszło do pierwszych poważnych spięć? - Pierwsza konfrontacja obydwu bloków nastąpiła w 2014 roku. Powodem było udzielenie przez Katar schronienia opozycji egipskiej i działaczom Hamasu. Arabia Saudyjska, ZEA i Bahrajn wycofały swoich ambasadorów z Dohy, ale nie zdołały zmusić Kataru do zmiany swojej polityki i po dziewięciu miesiącach ambasadorowie trzech państw powrócili do stolicy Kataru. - Teraz Arabia Saudyjska, ZEA i Bahrajn wysunęły pod adresem Kataru 10 żądań. Chodzi o to, aby Katar zamknął rozgłośnię Al Jazeera Mubashir Misr, która jakoby podżega do oporu przeciwko wojskowym w Egipcie. Katar powinien też wydalić uchodźców politycznych, w tym egipskich Braci Muzułmanów i członków Hamasu. Inne żądanie dotyczy Iranu. Katar utrzymuje dobre stosunki z Iranem, co niepokoi trzy państwa. Iskrą, która rozpaliła emocje stało się doniesienie, że Katar wypłacił miliard dolarów okupu syryjskiej Al-Kaidzie za uwolnienie 26 członków katarskiej rodziny królewskiej, którzy zostali porwani w grudniu 2015 roku, w czasie polowania z sokołami w południowym Iraku. Część okupu miała przy tym trafić w ręce irańskich służb specjalnych, które pośredniczyły przy uwolnieniu zakładników. Katar może spełnić te żądania? - Oznaczałoby to pełne podporządkowanie się Arabii Saudyjskiej, Katar więc raczej się nie podda. Jak mocny jest obecny nacisk na Katar? - Z jednej strony jest silniejszy niż ten w 2014 roku, gdyż przewiduje blokadę gospodarczą. Obejmuje ona także żywność, od importu której Katar jest silnie uzależniony. W 2015 roku import żywności do Kataru osiągnął wartość miliarda dolarów, z czego 2/3 przypadło na Arabię Saudyjska i ZEA. Katar importuje m. in. ok. 100 tys. ton cukru rocznie. Jego wstrzymanie to bolesny cios w czasie ramadanu, kiedy zapotrzebowanie na słodycze wzrasta. Po ogłoszeniu blokady ludzie w miastach katarskich zaczęli panicznie wykupować żywność. Jednak blokada może mieć negatywne skutki także dla państw, które ja ogłosiły. Tracą na blokadzie eksporterzy żywności z Arabii Saudyjskiej i ZEA. Iran od razu zadeklarował uzupełnienie zasobów żywności Kataru. Ponadto Katar, chociaż niewielki, ma potężny atut w postaci gazu... - Katar jako największy w świecie dostawca gazu może bez przeszkód eksportować ten surowiec drogą morską, omijając wody terytorialne Bahrajnu, AS i ZEA. Japonia, największy importer gazu, oświadczyła, że obecny kryzys jej nie dotknie. Oman dystansuje się od polityki AS-ZEA i utrzymuje dobre stosunki z Iranem, co osłabia nacisk na Katar. Dubaj zależy w 40 procentach od odstaw gazu z Kataru, a Egipt, który stoi na stronie AS i ZEA - w 60 procentach, co może osłabić blok antykatarski. Qatar Airways są spokojne o swoje loty, gdyż Iran zezwolił im na przeloty nad swoim terytorium. - Gorzej może być z bankami katarskimi, gdyż Arabia Saudyjska i ZEA mogą wycofać z nich swoje depozyty. Równie bolesna może być kampania Arabii Saudyjskie na rzecz odebrania Katarowi mistrzostw świata w piłce nożnej w 2020 roku. Czego oczekuje Arabia Saudyjska i jej sojusznicy? - Blokowi saudyjskiemu chodzi głownie o usunięcie obecnego emira Tamima Ibn Hamada As-Saniego i zastąpienie go nowym, ale sytuacja nie jest prosta. Poza Katarem działa opozycja przeciwko Tamimiemu, ale jest ona słaba, a społeczeństwo katarskie nie wydaje się być nastawione niechętnie do obecnego emira. Podobnie jest z armią. Oprócz Iranu po stronie emira Tamimiego stanęła Turcja i jej działania mogą się okazać języczkiem u wagi. Dlaczego? - Turcja potępiła sankcje i wysłała do Kataru 3 tys. swoich żołnierzy. Ankara utrzymuje od 2014 roku w Katarze bazę wojskową zgodnie z porozumieniem między obydwoma państwami. Dotychczas stacjonowało tam 150 żołnierzy. Teraz ich kontyngent został znacznie zwiększony na znak poparcia dla Kataru. - Napięcia w regionie są coraz silniejsze. Iran doświadczył właśnie ataku Państwa Islamskiego i oskarżył Arabię Saudyjską o to, że stoi ona za tym zamachem. To, że obydwie strony konfrontacji są sunnickie, a po stronie Kataru stanęły ramię w ramię sunnicka Turcja i szyicki Iran świadczy o tym, że konflikt nie jest wojną religijną jak chciałaby tego Arabia Saudyjska, ale jest walką polityczną o przewodzenie w nowym układzie sił. Na razie siły obydwu bloków się równoważą, w związku z czym mało prawdopodobne jest, że konflikt w Zatoce Perskiej przerodzi się w konflikt globalny. Co z oskarżeniami o wspieranie przez Katar terroryzmu, główną - wedle komunikatu sprzed kilku dni - przyczyną obecnego sporu? - Arabia Saudyjska i ZEA liczą na to, że Stany Zjednoczone wzmogą nacisk na Katar właśnie ze względu na przekonanie, iż Katar sponsoruje terroryzm. W Katarze stacjonuje 10 tys. żołnierzy amerykańskich i przeniesienie tej bazy do Arabii lub ZEA osłabiłoby pozycje Kataru w regionie. USA wezwały już Katar do zaostrzenia walki z terroryzmem, mając na myśli Hamas i Bractwo Muzułmańskie, które popiera Doha. - Obydwa te ugrupowania są uznawane przez USA za terrorystyczne, głównie dlatego, że walczą z sojusznikami USA - Izraelem i egipskimi wojskowymi. Jednak w szerszym ujęciu geopolityki Bliskiego Wschodu i siły ideologii islamizmu teza o terrorystycznym charakterze Bractwa i Hamasu nie jest taka przekonująca. Na razie prezydent Trump wezwał w środę strony do pogodzenia się, co może nie być takie proste. Na koniec zapytam jeszcze o relacje ekonomiczne Polski z Katarem. Czy konflikt w Zatoce Perskiej może wpłynąć na gospodarkę naszego kraju? - Obecny konflikt nie wpłynie zasadniczo na sytuację gospodarczą Polski. Stosunki Polski z Katarem to głównie wymiana gospodarcza, która jest bardzo skromna. W 2016 roku importowaliśmy z tego państwa towary o wartości 301 mln dol. - głównie gaz, a eksport polski do Kataru wyniósł 81 mln dol. Były to głownie turbiny gazowe, elektrody i szczotki węglowe. Na pewno dynamika importu była bardzo wysoka i jej ewentualne spowolnienie może być jedynym skutkiem obecnej sytuacji dla Polski. Rozmawiał: Dariusz Jaroń