- Ta ustawa nie szanuje niczego, ani tej izby, ani Knesetu, ani demokracji w państwie Izrael - powiedziała w trakcie poprzedzającej głosowanie debaty przewodnicząca opozycyjnej partii Kadima, Cipi Liwni. Ustawa znosi zasadę wyłączenia z wyborów na prezesa Sądu Najwyższego tych jego sędziów, którym pozostało mniej niż trzy lata do obowiązkowego przejścia na emeryturę po osiągnięciu wieku 70 lat. W chwili wybierania następcy obecnej prezes Sądu Najwyższego Dorit Beinisch, która odejdzie na emeryturę w lutym, Grunisowi pozostanie niecałe trzy lata zasiadania w tym gremium. Autor ustawy Jakow Katz z prawicowego ugrupowania Zjednoczenie Narodowe powiedział w listopadzie, że jej celem jest "wyjęcie Sądu Najwyższego z rąk małej, ponurej grupy telawiwskiej elity". Sędziowie SN są postrzegani przez rządzącą koalicję jako lewicowi i nie reprezentujący całego społeczeństwa. Dlatego w trakcie debaty nad ustawą członkowie Knesetu otwarcie mówili o próbie przechylenia najwyższej instancji sądowej na prawo. Grunis ma opinię zwolennika sędziowskiej wstrzemięźliwości, niechętnie ingerującego w decyzje władzy wykonawczej czy ustawodawczej. Odmówił komentarza na temat "ustawy Grunisa", ale - jak napisał dziennik "Haarec" - według osób z jego otoczenia nie był zachwycony takim prawnym majsterkowaniem. Komentując kandydaturę Grunisa dziennik "Haarec" zauważa, że w roli prezesa mógłby on wspierać surowe traktowanie palestyńskich więźniów. W 2006 roku Palestyńczyk z Tulkarem został aresztowany pod zarzutem współudziału w kradzieży pojazdu oraz nielegalnego przebywania w Izraelu. Gdy przebywał w areszcie, jego 14-letnia córka została zastrzelona przez izraelskich żołnierzy. Mężczyzna poprosił o zwolnienie z aresztu na trzy dni na okres żałoby. Gdy sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, Grunis odrzucił wniosek o zwolnienie. Również w poniedziałek komisja Knesetu do spraw prawa, konstytucji i sprawiedliwości przyjęła projekt ustawy, zmieniającej zasady wyboru członków Komitetu Sędziowskiego, mianującego izraelskich sędziów, w tym sędziów SN. Jeśli Kneset przyjmie ustawę, to niedawno wybranego członka komitetu zastąpi osoba bliska obecnemu ministrowi sprawiedliwości. Projekt ustawy był szeroko krytykowany przez opozycję. - To jeden z najbardziej żenujących projektów jakie widziałem. To jest wynik układu z partią Szas - powiedział cytowany przez izraelski portal Ynetnews członek Partii Pracy Izaak Herzog, odnosząc się do porozumienia w łonie rządzącej koalicji między ultraortodoksyjną partią Szas a Likudem oraz partią Nasz Dom Izrael. Wcześniej Szas zagroziła, że zagłosuje przeciwko "ustawie Grunisa", jeśli jednocześnie nie zostanie uchwalona ustawa, zmieniająca zasady wyboru członków Komitetu Sędziowskiego tak, by trafiła tam osoba zaakceptowana przez tę partię. Wieczorem premier Benjamin Netanjahu, po głośnym sprzeciwie ministrów z jego partii Likud, zapowiedział, że projekt ustawy zostanie poddany dodatkowej dyskusji. Do Knesetu trafią wkrótce dwa kolejne kontrowersyjne projekty ustaw, dotyczących składu Sądu Najwyższego. Pierwszy dotyczy zakazu zasiadania w SN osób, zamieszkałych w żydowskich osiedlach na okupowanych terytoriach palestyńskich. Został zgłoszony przez Ahmeda Tibi, izraelskiego Palestyńczyka i wiceprzewodniczącego Knesetu. Drugi projekt, nazywany przez media "ustawą Żubrana", nie pozwala wybierać do SN osób, które nie służyły w izraelskim wojsku. Gdyby ustawa została przyjęta, Salim Żubran, jedyny Palestyńczyk w Sądzie Najwyższym, musiałby odbyć służbę wojskową zanim mógłby zostać prezesem SN. A inni Palestyńczycy, którzy nie byli w wojsku, nie mogliby wejść w skład SN. Izraelscy Palestyńczycy nie podlegają obowiązkowi służby wojskowej i tylko nieliczni odbywają ją na ochotnika.