- Rosja robiła to przede wszystkim wspierając je sprzętem, sprzedając im broń, chroniąc na różne sposoby. Nie wiem, jak zatem mogłoby wyglądać pogorszenie w tej sprawie. Ponadto Rosja podpisała różnego rodzaju umowy dotyczące zwalczania międzynarodowego terroryzmu. Nie wyobrażam sobie jak tak duże, wpływowe i poważne państwo mogłoby się wycofać z tego typu zobowiązań - dodał.- Oczywiście walka z terroryzmem jest sprawą długotrwałą i skomplikowaną. Jednak UE i instytucje europejskie mogą sobie bardziej zaszkodzić poprzez szkodliwe, moim zdaniem, działania - jak ostatnia decyzja Trybunału ws. przyznania odszkodowania od Polski dla dwóch terrorystów. To pokazuje, kto w takiej sytuacji "jest górą" - zaznaczył. - Rosja od zawsze chętnie stosuje zasadę "kija i marchewki" w polityce międzynarodowej - teraz wyciągnęła zatem kij. Ale nie może on raczej zrobić Europie krzywdy. Oczywiście stara się ona podburzać obywateli krajów unijnych przeciw ich przywódcom, ale nie sądzę, by miało dojść do czegoś takiego. Polityka międzynarodowa generalnie nie jest dla obywateli UE najważniejsza. A jeśli nie doszło do diametralnej zmiany w polityce wobec Rosji po strąceniu malezyjskiego samolotu, to nie wiem, co jeszcze mogłoby w tej sprawie zadziałać - stwierdził dr Gil. - Natomiast, jeśli chodzi o same sankcje unijne, określiłbym je jako kolejne "sankcyjki" Unii, której niezdecydowanie, brak solidarności, nieumiejętność współpracy i specyficzny "quasi humanizm", są już powszechnie - także i w Rosji - znane. One mają tylko dawać rodzaj alibi unijnym przywódcom, nie przyniosą poważnych rezultatów. Nie spodziewam się zatem prawdziwie ostrej reakcji na kolejne rosyjskie groźby - podsumował.