Polskie siły odpowiadały za organizację tzw. trzeciego kordonu bezpieczeństwa. Według mjra Gila rozlokowanie polskich żołnierzy poza bazami - w których w ciągłej gotowości pozostały siły szybkiego reagowania - pozwoliło kontrolować sytuację i skrócić czas reakcji w sytuacjach kryzysowych, "z drugiej strony dawało jasny znak przeciwnikowi, że błyskawicznie udzielimy wsparcia afgańskim siłom bezpieczeństwa w wypadku, gdy będzie to niezbędne". Doszło do kilkunastu drobnych incydentów, w tym do dwóch, w których interweniowały Polskie Siły Zadaniowe. W obu przypadkach polscy żołnierze natychmiast odpowiadali ogniem, napastnicy zwykle uciekali pozostawiając broń i środki transportu. Przestrzeń powietrzną prowincji Ghazni patrolowały polskie i amerykańskie śmigłowce szturmowe. w przeddzień wyborów dwóch talibów usiłowało ostrzelać rakietami bazę Giro. Nad miejsce, z którego prowadzili ogień, nadleciała para śmigłowców Mi-24W, niszcząc wyrzutnię i dwa motocykle. Napastnicy uciekli do pobliskich zabudowań. W dystrykcie Adżiristan Polacy ostrzelali z moździerzy grupę terrorystów szykującą się do ostrzału pobliskiego posterunku. Ogień był celny i - jak podał mjr Gil - "więcej przypadków ostrzału posterunku już nie zanotowano". Według polskiego kontyngentu w Afganistanie do zakończenia głosowania dzień przebiegł spokojnie. Wprawdzie zanotowano więcej incydentów niż zwykle, jednak większość z nich nie była istotnym zagrożeniem. W większości wypadków przeciwnik ograniczył się do krótkotrwałego ostrzału z broni strzeleckiej siedzib administracji lub posterunków afgańskiej policji i wojska. Według wstępnych ocen, jakie polskie wojsko uzyskało od Niezależnej Komisji Wyborczej w Ghazni, frekwencja wyniosła ok. 50 procent. Ostateczne wyniki wyborów będą znane 17 września.