Tekst listu opublikował francuski dziennik "Le Journal du Dimanche". Wyjaśniając swoją decyzję aktor odniósł się do niedawnej wypowiedzi szefa rządu. Określił on jako "dość żałosną" przeprowadzkę Depardieu do Belgii, aby uniknąć 75-procentowego podatku. Aktor mieszkający dotąd w Paryżu zameldowany jest obecnie w liczącej 2 tysiące mieszkańców belgijskiej wiosce Néchin nieopodal granicy z Francją. "Żałosne, powiedziałeś? Żałosne? Ponieważ jest to żałosne" - odpowiada aktor w swym liście słowami z przedwojennego filmu "Śmieszny Dramat" Marcela Carné. "Nie domagam się, żeby moja decyzja była chwalona, ale mogłaby być przynajmniej uszanowana. Nikt kto opuścił Francję, nie został tak obrażony jak ja" - napisał Depardieu w liście opublikowanym przez "Le Journal du Dimanche". Gérard Depardieu, który w tym miesiącu skończy 64 lata, napisał, że rozpoczął pracę w wieku 14 lat i - jak podkreślił - zawsze płacił podatki i inne daniny. Twierdzi też, że w mijającym roku zapłacił 85 procent podatku od przychodu, a w ciągu ostatnich 45 lat - 145 milionów euro. "Pytam Pana, panie Ayrault, Kim Pan jest, żeby mnie oceniać? Kim pan jest?!" - pisze aktor w liście do szefa francuskiego rządu. "Daję Panu mój paszport i moje ubezpieczenie społeczne, z którego nigdy nie korzystałem" - dodaje. "Nie żyjemy już w tym samym kraju, jestem prawdziwym Europejczykiem, obywatelem świata" - napisał Gérard Depardieu. Decyzja aktora o przeprowadzce do Néchin spotkała się z szeroką krytyką w całej Francji. Premier Jean-Marc Ayrault nazwał jego posunięcie "żałosnym", a prawnik z rządzącej Partii Socjalistycznej Yann Galut ocenił, że takie zachowania powinny prowadzić do utraty obywatelstwa.