Gen. McChrystal odbył dziś inspekcję miejsca, w którym w piątek samolot USA zbombardował o 6 km od Kunduzu oddział talibów, powodując również duże straty wśród cywilów. Bombardowanie przeprowadzono wbrew nowym rozkazom McChrystala nakazującym ograniczenie ataków powietrznych, jeśli zagrażają one ludności cywilnej - podkreśla w depeszy z Kabulu agencja AP. Dziesięcioosobowy zespół dochodzeniowy NATO dokonał inspekcji miejsca na rzeką Kunduz, gdzie amerykański odrzutowiec wezwany przez niemiecki patrol zbombardował uprowadzone samochody-cysterny szykujące się do przeprawy przez rzekę. Niemieccy oficerowie wysuwali przypuszczenie, że uprowadzone samochody z paliwem dla wojsk NATO, które jechały z pobliskiego Tadżykistanu, mogą być wykorzystane przez talibów do ataku samobójczego na niemiecką bazę wojskową koło Kunduzu. Podczas ataku powietrznego na talibów, którzy uprowadzili dwie cysterny z paliwem, zginęło od 500-funtowych bomb (225 kg) co najmniej 90 osób, w tym pewna liczba mieszkańców okolicznych wsi, którzy nalewali sobie paliwo z cystern do kanistrów. Dowództwo amerykańskie w Afganistanie oficjalnie potwierdziło, że wśród zabitych byli afgańscy cywile, lecz nie podało liczby ofiar. Dziennikarze, którzy przybyli z generałem McChrystalem na miejsce inspekcji, widzieli żółte, plastikowe kanisterki rozrzucone wokół miejsca eksplozji bomb; kilkanaście z nich było wypełnionych paliwem. Podczas sobotniego spotkania z lokalnymi władzami gen. Mc Chrystal oświadczył: "Jestem tu, aby zapewnić, że działamy w taki sposób, aby dać prawdziwą ochronę narodowi afgańskiemu przed wszelkimi niebezpieczeństwami". Europa otwarcie skrytykowała ostatni atak sił powietrznych NATO w Afganistanie przeprowadzony w chwili, gdy Unia Europejska poszukuje nowej strategii wobec sytuacji w tym kraju, aby mógł on ująć swoje losy we własne ręce i wydać walkę korupcji. Szefowie dyplomacji państw europejskich na spotkaniu w Sztokholmie zastanawiali się w sobotę nad planem działań na najbliższe dwa lata. Francuski minister spraw zagranicznych Bernard Kouchner nazwał atak powietrzny pod Kunduzem "wielkim błędem". Tego samego dnia pięciu niemieckich żołnierzy zostało rannych w miejscu oddalonym o 5 km na północny wschód od Kunduzu w wyniku zamachu samobójczego - podał niemiecki rzecznik wojskowy. Odnieśli oni lekkie rany wskutek eksplozji samochodu wypełnionego materiałem wybuchowym. Niemiecki minister spraw zagranicznych Frank Walter Steinmeier oświadczył, że misja niemieckich żołnierzy w Afganistanie "obfituje w niebezpieczeństwa, jak każda misja wojenna, choć - być może - termin +wojna+ nie jest tu użyty właściwie". - Wojny zawsze toczyły się między państwami, tymczasem Bundeswehra walczy z terroryzmem - dodał Steinmeier. Szef niemieckiej dyplomacji powtórzył przy tej okazji swój postulat, że należy przygotować plan wycofania niemieckich żołnierzy pełniących służbę w Afganistanie. "Musimy mieć plan, aby wiedzieć, jak długo Niemcy i inni żołnierze powinni tu pozostać i jak może przebiegać ich wycofanie. O tym należy rozmawiać z nowym rządem i nowym prezydentem Afganistanu" - powiedział. Niemieckie wojsko wycofa się, "gdy Afgańczycy sami będą w stanie zagwarantować bezpieczeństwo swego kraju" - dodał minister, nie wdając się w przewidywania, ile to może potrwać. Niemiecki minister obrony Franz-Josef Jung broni decyzji dowódcy sił niemieckich w Afganistanie, stacjonujących w Kunduzie, który osobiście zażądał od amerykańskiego dowództwa zbombardowania cystern uprowadzonych przez rebeliantów. Według niektórych doniesień agencyjnych, rebelianci mieli otworzyć ogień do niemieckiego patrolu próbującego odbić cysterny. Jung twierdził w sobotę w wywiadzie dla dziennika "Bild am Sonntag", że wskutek eksplozji zbombardowanych cystern z paliwem zginęli tylko "talibscy terroryści", nie było zaś ofiar wśród ludności cywilnej. Tymczasem według przedstawicieli lokalnych władz afgańskich, liczba zabitych podczas bombardowania to około stu osób, wśród których są kobiety i dzieci. - Hiszpanie, którzy również ostro krytykują atak lotniczy zakończony śmiercią cywilów, rozważają plan wysłania do Afganistanu 200 dodatkowych żołnierzy w celu wzmocnienia bezpieczeństwa wojska hiszpańskiego, które już się tam znajduje - powiedział premier Jose Luis Rodriguez Zapatero. Według szefa hiszpańskiego rządu, minister obrony Carme Chacon Piqueras, która wkrótce przedstawi w parlamencie straty, jakie ponieśli dotąd Hiszpanie w trakcie misji afgańskiej, wystąpi prawdopodobnie przy tej okazji o zwiększenie hiszpańskiego kontyngentu o około 200 żołnierzy. Hiszpania ma obecnie w Afganistanie około 1.230 wojskowych, z czego 450 ludzi to żołnierze wysłani dodatkowo na okres wyborów w Afganistanie. Zapatero zareagował na wiadomość o śmierci afgańskich cywilów podczas bombardowania w prowincji Kunduz, oświadczając, że to był nie tylko fakt "godny ubolewania", lecz wręcz "żenujący". Jego zdaniem, wydarzenie to powinno skłaniać do przemyślenia celów międzynarodowej obecności wojskowej w Afganistanie. - Jest rzeczą pilną - powiedział premier Hiszpanii - ponowne przemyślenie "planu militarnego wycofania się z Afganistanu" oraz strategii umacniania przez ten kraj swej wewnętrznej stabilizacji i bezpieczeństwa.