"Jako wojskowy dowódca muszę się upewnić, że prezydent ma do dyspozycji wszystkie możliwe do użycia opcje militarne na wypadek, gdy naciski dyplomatyczne i ekonomiczne zawiodą" - powiedział gen. Dunford w trakcie pierwszego wystąpienia po przeprowadzonym przez Koreę Płn. 28 lipca kolejnym teście międzykontynentalnego pocisku balistycznego. "Gdy przygotowujemy te różne scenariusze, jesteśmy świadomi konsekwencji wprowadzenia w życie tych planów i zdajemy sobie sprawę, że musimy zrobić absolutnie wszystko, co możliwe, by wspierać sekretarza (stanu Rexa) Tillersona i jego wysiłki" - dodał. W ostatnich tygodniach między prezydentem USA Donaldem Trumpem a liderem Korei Płn. Kim Dzong Unem dochodziło w mediach do ostrej wymiany zdań, wypełnionej groźbami po obydwu stronach. Armia USA wspiera dążenia Tillersona, który stara się doprowadzić do załagodzenia konfliktu poprzez naciski dyplomatyczne i ekonomiczne. Doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego generał H.R. McMaster powiedział w niedzielnym programie stacji NBC “Meet the Press": “nie jesteśmy bliżej wojny, niż tydzień temu, ale jesteśmy bliżej wojny, niż byliśmy dekadę temu". Podobnego zdania jest dyrektor CIA Mike Pompeo, który wcześniej orzekł, że niebezpieczeństwo ze strony Korei nie jest "bezpośrednie". Jak dotąd żadne dodatkowe wojska USA nie zostały rozlokowane na Półwyspie Koreańskim. Aktualnie ponad 28 tys. żołnierzy USA stacjonuje w regionie Korei Południowej; nie zostały wprowadzone żadne zmiany w funkcjonowaniu tych sił. Oficjalna północnokoreańska agencja prasowa KCNA poinformowała w środę, że Korea Północna "starannie analizuje" plany dokonania ataku rakietowego na będącą terytorium amerykańskim wyspę Guam na Pacyfiku i że atak zależy od decyzji Kim Dzong Una. Prezydent USA Donald Trump w piątek zapowiedział na Twitterze, że amerykańskie siły zbrojne "są gotowe do strzału". Kilka godzin później ostrzegł północnokoreańskiego dyktatora, że nie "ujdą mu na sucho jego pogróżki", a jeśli jeszcze raz to zrobi, "bardzo szybko dostanie za swoje".