Jednak na razie zdaniem generała Państwo Islamskie wciąż stanowi zagrożenie na skalę regionu i nie ma dowodów na to, że jego bojownicy planują lub przygotowują zamachy na cele amerykańskie lub europejskie. Przywołał w tym kontekście inne dżihadystyczne ugrupowanie, działającą w Jemenie Al-Kaidę na Półwyspie Arabskim (AQAP), która próbowała atakować takie cele. W konsekwencji USA rozpoczęły operacje antyterrorystyczne w Jemenie. Dempsey mówił o tym na pokładzie wojskowego samolotu, którym udał się do Afganistanu na zmianę dowództwa. Podkreślił, że jego zdaniem kluczowi sojusznicy USA na Bliskim Wschodzie, tacy jak Jordania, Turcja i Arabia Saudyjska, przyłączą się do USA w walce z Państwem Islamskim. Ugrupowanie to "jest bardzo brutalne i kieruje się tak radykalną interpretacją religii, że stanowi wyraźne zagrożenie dla tych państw, myślę więc, że chętnie się zaangażują" - ocenił. Zaznaczył, że ostateczne pokonanie Państwa Islamskiego w głównej mierze zależy właśnie od regionalnych graczy. W trakcie swojej ofensywy Państwo Islamskie zdobyło kontrolę nad znacznymi obszarami w północnym i zachodnim Iraku oraz na północy i wschodzie Syrii. Na okupowanych terenach bojownicy ogłosili powstanie sunnickiego kalifatu. Obecnie wsparcie USA w Iraku ogranicza się do nalotów w celu ochrony amerykańskiego personelu i jednostek w tym kraju oraz obrony uchodźców zmuszonych do ucieczki przez ofensywę Państwa Islamskiego. Dotychczas amerykańskie samoloty przeprowadziły w Iraku 96 ataków z powietrza, z czego 62 wokół strategicznej tamy pod Mosulem, na północy Iraku.