Wiele państw i narodów ma powody, aby krytykować Rosję za różne aspekty jej dawnej i obecnej polityki. Jednakże punktowanie ciągot do dominacji nad sąsiadami, akurat ze strony Polski, to hipokryzja i faryzejstwo. Zderzenie polskiego i rosyjskiego imperializmu Zarówno bowiem w Polsce, jak i w Rosji na określonym etapie historii, narodową ideą stała się ekspansja i rozszerzanie wpływów na coraz dalsze od etnicznego centrum terytoria. Ze względu na obiektywne warunki geograficzne i szereg subiektywnych wyborów politycznych dokonanych przez władców i elity, polski i rosyjski ekspansjonizm zderzyły się i przez kilka stuleci pozostawały w stanie permanentnej rywalizacji. POLUB RAPORT ŚRODEK-WSCHÓD NA FACEBOOKU! Ziemie i narody Europy Wschodniej pozostawały przedmiotem apetytów obu państw i w rezultacie stały się katalizatorem długotrwałych konfliktów. Z tego historycznego starcia zwycięsko wyszła Rosja, co zmusiło Polskę nie tylko do rewizji podstawowych założeń polityki wobec sąsiadów, ale także do budowy od podstaw nowej ideologii obecności w stosunkach międzynarodowych w regionie. Ideologii, która nie mając środków budowy pozytywnego projektu, skupiła się na krytyce Rosji i torpedowaniu jej aktywności. Odrzucenie polskiej ekspansji na wschód było wymuszone Pomimo wymuszonego okolicznościami odrzucenia przez Polskę ideologii ekspansji na Wschód, pamięć historyczna wciąż stymuluje sentymenty i dyktuje odruchowy sprzeciwu wobec zagospodarowania przez Rosję tego, co "nasze". Warto uczciwie przyznać, iż niechęć do polityki Rosjan wobec byłych polskich Kresów wynika z zazdrości, iż to właśnie im na pewnym etapie historii udało się wygrać cywilizacyjną walkę o panowanie nad strefą wpływów między Bałtykiem i Morzem Czarnym. Polska wyrzucona z euro-Kingsajzu Tym bardziej, że przyłączenie tych ziem automatycznie awansowało Rosję do rangi regionalnego mocarstwa i dało przepustkę do europejskiego Kingsajzu, z którego wyrzucono Polskę. Głośna krytyka rosyjskiego imperializmu to więc nic więcej, jak tylko próba zagłuszenia faktu, iż Polska okazała się być wobec tych samych ziem i narodów hegemonem - nieudacznikiem i dziadowskim imperialistą, który nie podołał ambitnemu zadaniu. Polacy zazdroszczą Rosjanom Kiedy oburzamy się nad imperialistyczną polityką Rosji wobec Kijowa, to najczęściej nie dlatego, że szkoda nam stłamszonej suwerenności Ukraińców, ale dlatego, iż według naszego najgłębszego przekonania, wybrali sobie oni niewłaściwego patrona. Krytyka imperializmu nie jest wyrazem umiłowania wolności "naszej i waszej", której Ukraińcy czy Białorusini ani w Pierwszej ani w Drugiej Rzeczpospolitej nie mieli, ale wyłącznie krytyką imperializmu rosyjskiego. Warto zauważyć, iż rosyjskiej polityki nie lubimy właśnie za robienie tego, czego nam samym nie udało się dokonać. Dawniej stawką była "twarda" kontrola polegająca często na inkorporacji, dziś jest nią sprawowanie miękkiego patronatu. Logika dziejowa pokazuje jednak, iż nie warto wracać myślami do czasów dominacji nad Europą Wschodnią i tym bardziej budować na tej tradycji projektów na dziś i jutro. Imperializm, zarówno w swej carskiej i sowieckiej, jak i demokratyczno - szlacheckiej formie pokazał swoją nieefektywność a krach jego kolejnych wcieleń udowodnił, iż zarówno polski, jak i rosyjski "wertykał" nie ma racji bytu. W Europie Środkowo - Wschodniej procesy de-imperializacji w wymiarze polityczno - strategicznym można uznać za zakończone a dekolonizacja ekonomiczna i kulturowa nabrała tempa, przy którym trudno będzie ją zatrzymać, lub tym bardziej odwrócić bieg. Warto o tym pamiętać dziś, kiedy w Polsce zaobserwować możne tendencje skłonne postrzegać logikę dziejową w sekwencji - odzyskanie suwerenności - powrót do Europy - odtworzenie roli lidera na Wschodzie. Trzeba jasno powiedzieć, iż próby strategicznej podmiany wycofującej się z regionu Rosji i definicji mocarstwowej roli Polski przy pomocy kryteriów wertykalnej zależności i kontroli nad sąsiadami są nie tylko nieeleganckie, ale kontrproduktywne. W sytuacji próżni stworzonej przez upadek ZSRR, warto pamiętać, iż miniona dominacja nad regionem nie daje nam prawa do pouczania sąsiadów w kwestii ustroju ich państw oraz wyboru strategicznej orientacji i partnerów zagranicznych. Suwerenność jest w istocie zagregowaną formą wolnego wyboru, którą posiada każda jednostka ludzka i jeżeli otaczające nas na wschodzie narody, podejmują decyzję o samodzielnym bycie politycznym, to mają prawo same wybierać strategiczne afiliacje, łącznie z sojuszem z Rosją a rachunek zysków i strat należy pozostawić im samym. Zamiast trwonić środki na strategiczną neutralizację Rosji i budowę wokół niej kordonu sanitarnego, warto doprowadzić nasz kraj do stanu, w którym Ukraina, Białoruś i inne kraje same głęboko zapragną sojuszu z Polską. Mapy przedstawiające Polskę od Bałtyku do Morza Czarnego lepiej więc powiesić nad biurkiem jako ozdobę i skupić się na budowie potencjału cywilizacyjnej atrakcyjności. Bycie liderem polega nie na wymuszaniu posłuchu ale na dawaniu przykładu, który sąsiedzi z własnej woli będą wcielać w życie. Jeżeli nie chcą tego robić, to nie z zawiści, niewdzięczności czy chorego nacjonalizmu, ale z powodu kiepskiej jakości naszych wzorców. Jakub Korejba