"Gdy wychodzisz na ulice, możesz już nie wrócić". Napięta sytuacja w Iranie

Oprac.: Sebastian Przybył
W Iranie wystąpiły poważne zakłócenia łączności internetowej - donosi Associated Press. Agencja zwraca uwagę, że w ten sposób władza chce ograniczyć działalność aktywistów, którzy właśnie za pomocą mediów społecznościowych, wzywają do kolejnych protestów, jakie wybuchły po śmierci 22-letniej Mahsy Amini, aresztowanej przez policję moralności. - Hidżab był tylko iskrą. Chcemy praw człowieka - mówi BBC jeden z manifestujących i dodaje, że wyjście na ulice oznacza, że "możesz już nigdy nie wrócić".

Według komunikatu organizacji pozarządowej NetBlocks ruch w irańskim internecie jest mniejszy o 25 proc., co "jeszcze bardziej ograniczy przepływ informacji w takcie protestów".
Mimo problemów z internetem i rozlokowania na ulicach stolicy dodatkowych sił policyjnych oraz funkcjonariuszy w cywilu w Teheranie i kilku innych irańskich miastach, ponownie doszło do protestów.
"Kiedy wychodzisz na ulice, możesz nigdy nie wrócić"
Z jednym z uczestników demonstracji rozmawiał korespondent BBC, Nick Robinson. Jak deklarował w wywiadzie Fawaz (ze względów bezpieczeństwa imię zostało zmienione) w Iranie panuje "napięta, jednak ekscytująca atmosfera". "Tym razem ludzie mają nadzieję, że prawdziwa zmiana jest tuż za rogiem" - mówi brytyjskiemu dziennikarzowi.
"Kiedy wychodzisz na ulice, powinieneś spodziewać się wszystkiego. W głębi duszy wiesz, że możesz już nigdy nie wrócić" - podkreśla Fawaz i dodaje, że do tej pory uniknął zatrzymania, ponieważ "miał szczęście" zostać jedynie skopanym i pobitym pałką policyjną.
Irańczyk podkreśla, że w protestach nie chodzi tylko o prawa kobiet, które są częścią łamanych w jego kraju praw człowieka. "Hidżab był tylko iskrą. Chcemy wolności, sprawiedliwości, odpowiedzialności, wolności zgromadzeń i prasy. Chcemy praw człowieka" - mówi manifestujący, dodając, że jest gotów umrzeć za walkę o wolność.
Protesty w Iranie. To największa fala demonstracji od 2009 roku
Protesty w Iranie trwają od połowy września. Manifestacje wybuchły po śmierci 22-letniej Mahsy Amini, aresztowanej przez policję moralności. Po zatrzymaniu z powodu "nieodpowiedniego nakrycia głowy" kobieta w niejasnych okolicznościach zapadła w śpiączkę i zmarła w szpitalu. Według rodziny Amini była bita przez funkcjonariuszy.
W stolicy stale demonstrują przede wszystkim kobiety, które zdejmują hidżaby, krzycząc m.in. "Śmierć dyktatorowi!". Hasła te odnoszą się do najwyższego religijno-politycznego przywódcy Iranu, Alego Chameneia. Agencja AP przypomina, że obrażanie go w ten sposób może w Republice Islamskiej doprowadzić do procesu za zamkniętymi drzwiami i kary śmierci.
Jak podkreśla Associated Press, demonstracje te są najpoważniejszym wyzwaniem dla reżimu od fali protestów i zamieszek jaka przeszła przez kraj w 2009 roku.