"Nie ma cienia wątpliwości, że rząd Wiktora Janukowycza był przeżarty korupcją. Ale większość rządów na Ukrainie będzie skorumpowana, częściowo dlatego, że nie istnieje tam tradycja poszanowania prawa, a częściowo ze względu na to, jak przebiegła prywatyzacja tego kraju" - pisze amerykański ośrodek Stratfor w specjalnej analizie poświęconej przyszłości Ukrainy. I wyjaśnia: "Jak może istnieć taka tradycja, jeśli jednym z władców Ukrainy był Józef Stalin? (...) A prywatyzacja, która nastąpiła po upadku Związku Radzieckiego, przebiegała według tak mglistych reguł; sprawiła, że skorzystali na niej ci, którzy działali najszybciej i najbardziej bezwzględnie" "Wrócą różnice ideologiczne i stare animozje" Gdy minie entuzjazm i poczucie walki ze wspólnym wrogiem, niedawna ukraińska opozycja znów się podzieli, wrócą różnice ideologiczne i stare animozje - prognozuje Stratfor, kładąc nacisk na ograniczenia kulturowe i historyczne, które zagrożą transformacji Ukrainy. Amerykański ośrodek nie kryje obaw o przyszłość kolejnej ukraińskiej rewolucji: "Pewna doza pesymizmu w ocenie Ukrainy jest zawsze dobrym założeniem". "Magnaci mogą zawsze uciszyć lub zastraszyć swoich krytyków" Ukraińscy oligarchowie mają większy wpływ na tamtejszą politykę niż porywy tłumów. Ci magnaci mogą zawsze uciszyć lub zastraszyć swoich krytyków, mogą ich kupić, tak jak kupują deputowanych. "Dlatego też pomysł, że to, co nastąpi po zamieszkach na Ukrainie, to liberalna demokracja, przypomina mi arabską wiosnę" - komentuje szef Stratforu George Friedman. "Zachodnie media widząc protestujące tłumy na placach chętnie uznają je za głos ludu i początek nowej ery" - dodaje. Zdaniem Stratforu oligarchowie już umacniają swoje wpływy i kupują nowe głosy, a i tak wiele z nich już wcześniej mieli w kieszeni. A ograniczenia wynikające tyleż z potęgi oligarchów, ile z wewnętrznych podziałów Ukrainy i niedojrzałości społeczeństwa obywatelskiego grożą tym, że "nawet najbardziej oświecony ukraiński lider może stać się nowym Janukowyczem" - kontynuuje Friedman. Zachód liczy na to, że problemy będącej na skraju bankructwa Ukrainy rozwiąże po części pomoc Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Kuracje MFW mają to do siebie, że są bolesne "jak operacja bez znieczulenia". Jakkolwiek konieczne są reformy, których zażąda Fundusz, ich pierwsze skutki będą tak dotkliwe, że "mogą doprowadzić do kolejnych protestów". "Rosjanie zgodzili się na to, prawdopodobnie chichocząc pod nosem" "Rosjanie zgodzili się na to, prawdopodobnie chichocząc pod nosem" - pisze dalej Stratfor. Moskwa może bowiem założyć, że jeśli nawet ukraiński parlament przeforsuje bolesne reformy, zgodne z planem MFW, to wciąż można przyjąć, że skala zubożenia społeczeństwa i problemów gospodarczych będzie z czasem tak wielka, że Kijów w końcu zwróci się znów ku Rosji. Podobnego zdania jest szef Europejskiego Centrum Analiz Geopolitycznych Marcin Domagała. W rozmowie z PAP powiedział, że Rosja nie musiała nawet wiele robić, by pilnować swoich interesów podczas ostatnich zamieszek w Kijowie. - Rosja ma w pewnym sensie zabezpieczone tyły ze względów gospodarczych. Gdyby zdecydowała się na jakieś radykalne kroki wobec Kijowa, byłby to dla niej zły ruch wizerunkowy - mówi Domagała. Jeśli Moskwa zastosuje naciski gospodarcze, to "wystarczy, że będzie cierpliwie czekać" - ostrzega szef ECAG. Stratfor zwraca też uwagę na to, że aby presja ekonomiczna Rosji nie rzuciła Ukrainy szybko na kolana, Kijów będzie potrzebował znaczącej pomocy finansowej. Trudno zakładać, że osłabiona kryzysem UE "weźmie sobie na głowę gospodarcze problemy Ukrainy" - prognozuje. A ponadto żadne z państw, które mediowały w trakcie kryzysu - Niemcy, Francja, Polska - "nie jest w stanie ocalić Ukrainy od ekonomicznych czy militarnych retorsji Rosji" - konkluduje Stratfor. "USA muszą pozostać poważnie zaangażowane w tym regionie" Nieco mniej pesymistyczna jest ocena waszyngtońskiego think tanku CSIS, który kładzie nacisk na konieczność zrównoważenia rosyjskich nacisków gospodarczych na Kijów. "USA i UE muszą przeprogramować swoje fundusze przeznaczone na środki pomocowe i wysłać je na Ukrainę (...) by ulżyć jej, gdy Rosja wprowadzi retorsje handlowe i ograniczy dostawy gazu" - pisze szefowa departamentu ds. Europy w CSIS Heather A. Conley. "Gdy kamery mediów zostaną zwrócone na następny zagraniczny kryzys, USA muszą pozostać poważnie zaangażowane w tym regionie" - podkreśla Conley, argumentując, że interesom wspólnoty transatlantyckiej najlepiej służyłaby Ukraina zwrócona ku Europie. "Niestety, to nigdy nie będzie odpowiadać (prezydentowi Rosji Władimirowi) Putinowi, ale to nie powinno wpływać na naszą transatlantycką politykę" - rekomenduje CSIS. Zabiegi o wpływy na Ukrainie to "być może nie jest już zimnowojenna "Wielka szachownica" (...) ale powiedzmy to jasno: linie podziałów i sfery wpływów w tym regionie zostały już jakiś czas temu zarysowane". Ale teraz na tych granicach zderzają się interesy UE, USA i Rosji i zarówno Europa, jak i Ameryka muszą wypracować "nową, długofalową wizję własnej polityki wobec Ukrainy, w imię amerykańskich i europejskich interesów" - konkluduje Conley.