- Byłem zaskoczony nieoczekiwanym odejściem naszych białoruskich kolegów od stołu negocjacji. Uważam, że ich szantaż, grożący naszym europejskim klientom wstrzymaniem tranzytu rosyjskiego gazu, jest groteskowy - powiedział wiceszef Gazpromu francuskiemu dziennikowi. W środę Gazprom ostrzegł, że 1 stycznia wstrzyma dostawy gazu dla Białorusi, jeśli Mińsk nie zgodzi się na podwyżkę ceny. Koncern zapowiada, że jeśli nowy kontrakt nie zostanie podpisany, odetnie dostawy dla Białorusi 1 stycznia o godz. 10.00 czasu moskiewskiego (8.00 czasu polskiego). Białoruś odpowiedziała groźbą zablokowania tranzytu rosyjskiego gazu do UE. Gazprom nie zgadza się na dotychczasową, subsydiowaną cenę gazu dla Białorusi, wynoszącą 46,68 USD za 1000 metrów sześciennych. Przedstawiciel Gazpromu Siergiej Kuprijanow powiedział, że ostatnia propozycja koncernu - to 105 dolarów za 1000 metrów sześciennych gazu. Mińsk jest gotów płacić najwyżej 75 dolarów za 1000 m sześc. gazu. Miedwiediew powiedział "Le Figaro", że "zgromadzono maksymalne zapasy gazu" i, że "Gazprom może również zoptymalizować przepływ gazu przez Ukrainę". Zaznaczył jednak, że "jeśli Białoruś pobierze część gazu, który (Gazprom) dostarcza europejskim klientom i, który przechodzi przez jej terytorium, gazu tego zabraknie w systemie" przesyłowym. - Nie mogę więc wykluczyć wymuszonego racjonowania naszych dostaw, a więc i niedostatków (gazu) u naszych klientów - powiedział Miedwiediew, apelując jednocześnie do Mińska o to, by "dobrze zastanowił się" nad decyzją o wstrzymaniu tranzytu.