Jak relacjonuje z Gazy specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, od dwóch dni mieszkańcy nie boją się już izraelskich bombardowań ani rakiet Hamasu. Palestyńczycy robią zakupy, załatwiają swoje sprawy, a wieczorami siedzą w kawiarniach. Wszyscy mają nadzieję, że trwający do piątkowego poranka rozejm będzie w praktyce zakończeniem wojny albo przynajmniej zostanie przedłużony.Popołudniowa informacja o dwóch wystrzelonych przez Hamas rakietach wywołała w Gazie panikę, bo Palestyńczycy obawiali się, że Izrael odpowie kolejnymi nalotami. Okazało się jednak, że zawinił izraelski system ostrzegawczy, który poinformował o rakietach, których w praktyce nie było. Izraelskie służby sprawdzają teraz, dlaczego system zawiódł.Tymczasem obie strony konfliktu obarczają się wzajemnie odpowiedzialnością za śmierć cywilów i za straty w Gazie, które sięgają już 6 miliardów dolarów. Szef sztabu izraelskiej armii Benny Gantz powiedział, że zniszczenia są efektem działań Hamasu, który strzelał rakietami z gęsto zaludnionych terenów i używał cywilów jako żywych tarcz. Z kolei liderzy Hamasu twierdzą, że wszystko jest winą Izraela, a dzięki odwadze Palestyńczyków Hamas jest zwycięzcą tej wojny.Tymczasem w Kairze rozpoczęły się negocjacje w sprawie zakończenia wojny w Gazie. Uczestniczą w nim zarówno przedstawiciele Izraela, jak i wszystkich palestyńskich frakcji w tym Hamasu. Izrael rozmawia jednak z Hamasem przez pośredników.