Ash stwierdził, że potrzebująca małej grupy wiodących państw Unia Europejska mogłaby oprzeć swe centrum decyzyjne na Niemczech, Francji i Polsce. "Inną opcją przywództwa w UE mógłby być sojusz Niemiec, Francji oraz Hiszpanii lub Włoch. Niestety, na razie Berlinowi i Paryżowi nie udało się znaleźć dogodnego partnera (...), który wsparłby reformę w Europie" - ocenił historyk. Wskazał, że Włochy "stanowią dziś raczej problem" dla Unii niż rozwiązanie. Brytyjski ekspert wątpi, aby styczniowa umowa o współpracy między Paryżem a Berlinem, podpisana w Akwizgranie, zacieśniła w rzeczywistości relacje francusko-niemieckie. Podaje ów sojusz w wątpliwość, m.in. z powodu innej sytuacji społeczeństw obu państw. "Obywatele Niemiec mają się dziś bardzo dobrze, co sprawia, że nie czują tak dużej potrzeby rozwiązania kryzysu europejskiego, jak np. mieszkańcy Francji, Włoch, Hiszpanii czy Portugalii" - ocenił Garton Ash. Wśród przyczyn trudności w przywództwie unijnym wymienił osobowość i wizerunek prezydenta Francji Emmanuela Macrona, któremu jego zdaniem bliżej do politycznych elit niż do społeczeństwa. Brytyjski historyk zwrócił uwagę, że mieszkańcy państw UE współcześnie mniej utożsamiają się zarówno z klasą polityczną, jak i ze światem mediów. Odnotował, że ożywczym wydarzeniem dla Unii mogłoby być zahamowanie brexitu. Były premier Wielkiej Brytanii "David Cameron popełnił błąd, decydując się na przeprowadzenie referendum w sprawie brexitu w momencie, kiedy do głosu na Zachodzie zaczęły dochodzić siły populistyczne" - wskazał rozmówca "Publico". Za niekorzystne zjawiska dla UE Garton Ash uznał m.in. dojście do głosu w Niemczech skrajnych partii, takich jak Zieloni, Alternatywa dla Niemiec oraz Lewica, "zniszczenie przez Macrona" systemu partyjnego we Francji, a także podziały wewnątrz brytyjskich konserwatystów i laburzystów. Z Lizbony Marcin Zatyka