W Hongkongu od trzech miesięcy trwają prodemokratyczne protesty, które regularnie przeradzają się w starcia z policją. Demonstracje pogrążyły byłą brytyjską kolonię w największym kryzysie politycznym od przekazania jej Chinom w 1997 roku. "G7 potwierdza istnienie i wagę chińsko-brytyjskiej deklaracji z 1984 roku w sprawie Hongkongu i wzywa do unikania przemocy" - głosi komunikat podsumowujący trzydniowe obrady przywódców siedmiu spośród najbardziej wpływowych państw świata we francuskim Biarritz. Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson powiedział dziennikarzom, że zarówno on sam, jak i przywódcy Kanady, Francji, Niemiec, Włoch, Japonii i Stanów Zjednoczonych wyrażali "głębokie zaniepokojenie" sytuacją w Hongkongu. "Wszystkie państwa G7 chcą popierać stabilność i dobrobyt w Hongkongu i pozostajemy wspólnie oddani mechanizmowi 'jednego kraju, dwóch systemów'" - dodał Johnson. Hongkong autonomiczny do 2047 roku Deklaracja z 1984 roku, o której wspomniano w komunikacie G7, ustaliła zasady zarządzania Hongkongiem po jego przekazaniu Chinom. Według niej mimo zwierzchnictwa Pekinu region powinien co najmniej do 2047 roku zachować swoją odmienność od reszty ChRL, w tym niezawisłe sądownictwo, podział władz i swobody obywatelskie. Tymczasem według ekspertów rząd centralny stopniowo ogranicza autonomię Hongkongu. Projekt nowelizacji prawa ekstradycyjnego został przez wielu Hongkończyków odebrany jako zagrożenie dla ich wolności oraz praworządności regionu, gwarantowanej przez chińsko-brytyjską deklarację i stanowiącej podstawę pozycji Hongkongu jako międzynarodowego centrum finansowego. W 2017 roku chińskie władze wbrew stanowisku Londynu uznały jednak tę deklarację za "historyczny dokument bez jakiegokolwiek znaczenia praktycznego". "Nie jest ona w żadnym stopniu wiążąca w sprawie zarządzania Hongkongiem przez rząd centralny" - mówił wówczas rzecznik chińskiego MSZ Lu Kang.