Łukasz Rogojsz, Interia: - To śmierć czy zabójstwo? Dr Adam Eberhardt, wiceprezes Warsaw Enterprise Institute, były dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich: - Oczywiście jest to zbrodnia, chociaż nie dysponujemy jeszcze dowodami, czy była umyślna, czy doszło do czegoś, co w języku prawniczym nazywa się "zamiarem ewentualnym". Wiemy, że władze rosyjskie starały się zabić Nawalnego od wielu lat - dwukrotnie próbowały go otruć, później na trzy lata wtrąciły do łagru, gdzie wiele czasu spędzał w karcerach i traktowany był w sposób zwyczajnie nieludzki. Jego los był przesądzony? - Było przyzwolenie Kremla na usunięcie Nawalnego. Tego typu działania, o których wspomniałem, nie mogłyby się odbyć bez zgody Kremla. To pokaz siły czy oznaka strachu i słabości kremlowskiego reżimu? - Tu nie ma sprzeczności. Z jednej strony, oczywiście jest poczucie bezkarności, świadomość, że mogą sobie na tego typu zbrodnię pozwolić. Do tego, być może, pewne kalkulacje polityczne w przededniu wyborów, a raczej quasi wyborów, prezydenckich. Próba wysłania czytelnego sygnału, przestrogi wobec innych ewentualnych liderów protestów, że władze nie tylko wtrącą ich do więzienia, ale potem również zabiją. - Jest to też jednak świadectwo niepokoju o swoją przyszłość. Nawalny był jedynym politykiem w Rosji z olbrzymią charyzmą, rozpoznawalnością, sporą sympatią i poparciem. To był polityk, który potrafił uderzyć reżim Putina tam, gdzie ten był najsłabszy - w kleptokrację i korupcję. Odwoływał się też trochę do elektoratu bardziej konserwatywnego czy nawet nacjonalistycznego. Nie używał niepopularnego w Rosji języka tradycyjnej opozycji liberalno-demokratycznej. Stanowił zagrożenie, ponieważ umiał rozmawiać z ludźmi. Władimir Putin na naszych oczach ostatecznie domyka system? - To jest proces, a nie jednorazowe wydarzenie. Ten system domyka się od jakiegoś czasu, ze szczególnym uwzględnieniem ostatnich dwóch lat, kiedy Kreml mocno dokręcił śrubę, a Rosja przerodziła się z państwa autorytarnego w neototalitarne. Jakiekolwiek świadectwo oporu społecznego jest bezlitośnie tępione. Bez Nawalnego chyba już nie ma czego tępić. - Rzeczywiście na dzisiaj Nawalny był ostatnim sumieniem Rosji - ostrym, donośnym, choć z odległego syberyjskiego łagru, głosem sprzeciwu. Wygląda na to, że po usunięciu Nawalnego pole polityczne zostało przez Putina wyczyszczone. Pamiętajmy jednak, że procesy polityczne są bardzo nieprzewidywalne. Frustracja znacznej części rosyjskiego społeczeństwa narasta, a my nie wiemy, kiedy ona wybuchnie i nie znamy też nazwisk ludzi, którzy staną na czele buntu. Za miesiąc wybory prezydenckie, w których Putin i tak by wygrał (jak w każdych wyborach w Rosji od niemal ćwierć wieku). Po co reżimowi ta zbrodnia? - Zawsze jest pokusa łączenia ze sobą różnych spraw. Nie dysponujemy dowodami, czy to zabójstwo było intencjonalne, czy było wypadkiem przy pracy. Dzisiaj możemy raczej mówić, jak śmierć Nawalnego wpływa na poszczególne procesy. Jakiekolwiek próby łączenia przyczyn i skutków są w tym momencie ryzykowne. Usunięcie Nawalnego nie ma żadnego związku z wyborami? - Wybory nawet w takim kraju jak Rosja, gdzie nie niosą ze sobą realnego wyboru, gdzie proces polityczny jest w pełni kontrolowany przez władzę, są dla władzy zawsze niebezpieczne. Mogą nagle wygenerować nieprzewidywalną radykalizację nastrojów społecznych. Tak było chociażby w latach 2011-12, gdy po wyborach prezydenckich Putin wrócił na trzecią kadencję zmieniając na stanowisku Miedwiediewa. Wtedy nagle znikąd na ulice rosyjskich miast, zwłaszcza Moskwy, wyszły dziesiątki, a nawet setki tysięcy ludzi. Takich protestów obawia się rosyjska władza, próbuje w maksymalnym stopniu się do nich przygotowywać. Przez te 12 lat zmieniła się sama Rosja i zmienił się modus operandi rosyjskiego reżimu. 12 lat temu władze zdecydowały się przeczekać protesty. Dzisiaj, nauczone doświadczeniem Białorusi z 2020 roku, sięgnęłyby po środki przymusu i utopiły te protesty we krwi. Powiedział pan, że usunięcie Nawalnego to sygnał lub ostrzeżenie dla wrogów wewnętrznych. Putinowi jeszcze jacyś zostali? Na widoku przecież nikogo nie ma. - Nie ma dzisiaj nie tylko lidera opozycji, ale nie ma również samej opozycji. Rosyjska opozycja coraz bardziej przypomina grupę dysydentów, jak w zamierzchłych czasach sowieckich, których wpływ na rzeczywistość jest bardzo ograniczony. To nie oznacza jednak, że w społeczeństwie, szczególnie w klasie średniej i w dużych miastach, nie kumuluje się frustracja związana z toczącą się wojną, stratami rosyjskiej armii w Ukrainie, brakiem modernizacji kraju i generalnym poczuciem beznadziei. Pamiętajmy przy tym, że jest to wyraźna mniejszość społeczeństwa na tle większości, którą oszołomiła mocarstwowa propaganda rządowa. Ta propaganda skutecznie buduje w społeczeństwie wizerunek Rosji jako oblężonej twierdzy walczącej z zewnętrznymi wrogami w nowej Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Osiem miesięcy temu, w obliczu buntu Jewgienija Prigożyna, wydawało się, że Putin jest najsłabszy od momentu objęcia władzy. Jego mit, wszechwładza i niemal boska pozycja zostały bezceremonialnie zakwestionowanie. Minęło osiem miesięcy, a Prigożyn i Nawalny nie żyją. Szybko dokonał się ten zwrot akcji. - To, że nie ma Prigożyna nie oznacza, że pewne przejawy słabości państwa rosyjskiego, które jego bunt obnażył, przestały obowiązywać. Rosja, tak jak była, tak nadal jest krucha. Jest podatna na różne niestabilności, tylko kompletnie nie wiemy, kiedy pojawi się iskra, która spowoduje turbulencje rosyjskiego państwa. Na tym etapie Putin i jego ekipa, na czele z Federalną Służbą Bezpieczeństwa (FSB), robią, co tylko mogą, żeby przeciwdziałać niestabilności, która szłaby ze strony społeczeństwa czy tym bardziej elity politycznej. Putin zazwyczaj pozbywał się wrogów, zwłaszcza w pokazowy sposób, gdy przygotowywał się do czegoś dla siebie ważnego. Do czego przygotowuje się teraz? - Jest tylko jeden temat. Putin jest prezydentem czasu wojny i jedyny temat dla niego istotny to wojna przeciwko Ukrainie, a tak naprawdę wojna przeciwko całemu Zachodowi. Temu wszystko jest podporządkowane, to spowodowało również przekształcenie modelu władzy w Rosji. To znaczy? - Putin jest i pewnie do końca swoich rządów pozostanie prezydentem wojny, który jest w stanie rządzić jedynie w sytuacji powszechnej wojennej mobilizacji. W sytuacji mobilizacji wszystkich aktywów państwa, mobilizacji społecznej, mobilizacji propagandy wojennej. To jest coś, wokół czego Putin zbudował swoją nową legitymizację polityczną i coś, co przez najbliższe miesiące i lata będzie wyznaczać ewolucję modelu politycznego Rosji - dalsza totalitaryzacja państwa, wszystko skierowane na potrzeby armii w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej przeciwko Zachodowi. Nawalny był jedyną postacią rosyjskiej opozycji w ostatnich 20 latach, której Putin nie tylko realnie się przestraszył, ale która zdołała dać mu się we znaki. Co dalej z rosyjską opozycją? Przechodzi do historii? - Nie ma i nie będzie w putinowskiej Rosji opozycji. Może jednak nagle pojawić się w niej protest, bunt. Widzieliśmy to po wielokroć w rosyjskiej historii - chociażby w roku 1905 czy później w 1917. Rosja jest państwem pozornie stabilnym, ma silne instrumenty przymusu wobec społeczeństwa, ale bardzo słabe instytucje. Nawalny był też nadzieją Zachodu na inną Rosję. Może nie idealną, ale na pewno lepszą od tej putinowskiej. Zachód może sobie coś w kwestii Nawalnego zarzucić? Mógł go jeśli nie ocalić, to chociaż jakkolwiek mu pomóc? - Nie. Jakiekolwiek oddziaływanie Zachodu mające wpłynąć na dynamikę procesów wewnątrzspołecznych w Rosji to ułuda. To, co Zachód mógł, może i będzie mógł zrobić, jeśli będzie taka wola polityczna, to wyciągać z tego typu wydarzeń lekcje. Jakie, skoro nie był w stanie ocalić Nawalnego? - Po pierwsze, bardziej stanowczo nakładać sankcje na Putina i rosyjską elitę władzy. Po drugie, podejmować bardzo konkretne decyzje związane z próbą choćby zaocznego osądzenia Putina i jego reżimu. Po trzecie, nakładać dodatkowe sankcje gospodarcze na Rosję w celu stałego podnoszenia Kremlowi kosztów politycznych prowadzenia zbrodniczej polityki. *** Adam Eberhardt - politolog i znawca problematyki wschodnioeuropejskiej; doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce; w latach 2016-22 dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich; od 2022 roku wiceprezes think tanku Warsaw Enterprise Institute (WEI); w przeszłości m.in. stały korespondent Polskiej Agencji Prasowej w Moskwie oraz wykładowca w Collegium Civitas; zajmuje się analizą stosunków międzynarodowych na obszarze postradzieckim, sytuacji społeczno-politycznej w Rosji i krajach Europy Wschodniej, a także polityką Unii Europejskiej wobec tych państw; autor kilku książek i kilkudziesięciu artykułów naukowych