Znany amerykański politolog przypomina, że część naukowców uważa Iran za "wybieralny reżim autorytarny" nowego typu, porównując go do Wenezueli pod rządami Hugo Chaveza, czy Rosji Władimira Putina. Wąska grupa duchownych i wojskowych rządzi tam, wykorzystując wybory do legitymizacji swojej władzy. Inni uważają Iran za teokrację, ponieważ jego konstytucja w wielu miejscach odwołuje się do Boga i ustanawia islam i Koran jako główne źródło prawa. Jednak zdaniem Fukuyamy konstytucja ta jest hybrydą elementów autorytarnych, teokratycznych i demokratycznych. Co prawda, pierwsze dwa artykuły odwołują się do Boga, ale artykuły 19-42 są swego rodzaju kartą praw gwarantującą m.in. wolność słowa, zgromadzeń równość kobiet czy ochronę mniejszości etnicznych. Prawdziwym problemem jest - według niego - rozdział 8. konstytucji dotyczący Rady Strażników i przywódcy, ponieważ przewiduje on, że o wszystkich wspomnianych wyżej prawach decydują najwyżsi duchowni. Mają oni władze nad armią, sądami, a nawet mediami. Podejmowane przez nich decyzje trudno nazwać demokratycznymi i przejrzystymi. Fukuyama przypomina, że religia była źródłem również innych systemów prawnych, w tym wielu zachodnich. W Europie to Kościół pierwotnie ustanowił prawo i nadzorował jego przestrzeganie. Dlatego religia jako źródło prawa pod pewnymi warunkami może być podstawą do przekształcenia się irańskiego systemu politycznego w umiarkowane państwo prawa. Podkreśla on, że wielu umiarkowanych opozycjonistów jak Mir-Hosejn Musawi chce, aby kraj ten pozostał republiką islamską. Nie chcą radykalnej zmiany systemu jak w sąsiednim Iraku, ale przestrzegania demokratycznych praw zawartych w konstytucji. Aby tak się stało należy ograniczyć władzę Rady Strażników, odebrać im władzę nad wojskiem, sądami i mediami i uczynić z niej coś na kształt sądu najwyższego z pewnymi mechanizmami demokratycznej kontroli - proponuje amerykański politolog. Niestety Irańczycy być może nigdy nie będą mogli podejmować decyzji za siebie - pisze Fukuyama - a klika wojskowych i duchownych może wpędzić kraj w konflikty z sąsiednimi krajami. Pozostaje tylko nadzieja, że wewnętrzne siły w kraju popchną system polityczny w kierunku demokratyzacji.