Dziennik podkreśla w artykule redakcyjnym, że o determinacji Moskwy najlepiej świadczy sposób, w jaki w niedzielę przeprowadzono referendum w sprawie przyłączenia Półwyspu Krymskiego do Rosji. "FT" przypomina, że mieszkańcy Krymu szli głosować obserwowani przez uzbrojonych rosyjskich żołnierzy i atakowani propagandą lokalnych władz. Do tego należy dodać, że wynik referendum, w którym prawie 97 procent głosujących opowiada się za przyłączeniem do Rosji, przypomina "stalinowskie techniki wyborcze", a nie zwyczaje znane z demokratycznego świata - podkreśla "FT". W związku z tym nie można wykluczyć, że Rosja, lekceważąc prawa obowiązujące w Europie po II wojnie światowej, może zdecydować się na kolejny krok i rozszerzyć swą obecność wojskową na wschodnią część Ukrainy. Może się to odbyć, tak samo jak na Krymie, pod pretekstem ochrony etnicznych Rosjan mieszkających na wschodzie Ukrainy - pisze dziennik. "On (Putin) może dojść do wniosku, że Ukraina, która nie chce sojuszu z Rosją, nie powinna w ogóle być państwem" - podkreśla "FT". W związku z tym Zachód musi pokazać jedność i przygotować się na ewentualną dalszą eskalację konfliktu. Dlatego UE i USA muszą zdecydowanie reagować na agresywne działania Moskwy i nie mogą się cofnąć przed nałożeniem poważnych sankcji ekonomicznych. Do tego Zachód nie może łagodzić tonu wobec Rosji, aż ta nie wycofa swoich wojsk z Krymu i skoncentrowanych u granic Ukrainy - podsumowało "FT".