Walczący w Syrii dżihadyści w ostatecznym rozrachunku staną się zagrożeniem dla swych własnych krajów, tak jak dla Zachodu. Tę cenę pozostawania Asada u władzy powinny jasno dostrzec Rosja i Iran - argumentuje brytyjski dziennik w artykule redakcyjnym.W jego ocenie tymczasowe porozumienie sześciu światowych mocarstw zawarte w listopadzie z Iranem w sprawie jego programu nuklearnego daje pewną nadzieję, że Teheran zmieni nastawienie do Asada. Wsparcie dla syryjskiego prezydenta jest bowiem dla Iranu bardzo kosztowne. "FT" przyznaje, że od dawna głosił, iż Zachód powinien dostarczyć broń walczącej z Asadem tzw. umiarkowanej opozycji pod wodzą generała Salima Idrisa, dowódcy Wolnej Armii Syryjskiej. Wtedy - jak przekonuje gazeta - Zachód mógłby przeważyć szalę w wojnie w Syrii na niekorzyść syryjskiego prezydenta. "To z kolei zmusiłoby reżim i jego rosyjskich i irańskich protektorów do negocjacji dotyczących okresu przejściowego po Asadzie" - ocenia "FT". Jednak administracja prezydenta Baracka Obamy odmówiła wsparcia umiarkowanym rebeliantom w Syrii. Teraz są oni siłą słabnącą w konflikcie, a "zwycięzcą w tej sytuacji okazał się Asad". USA zaś mają niewiele dyplomatycznych atutów w tej grze, jeśli mają jakieś w ogóle - podkreśla "FT". Krytycy polityki Obamy wobec Syrii wskazują, że odzwierciedla ona wyłącznie "strategiczną determinację, by nie dać się wciągnąć w wojnę domową" - pisze "Financial Times".