W czwartkowym artykule redakcyjnym "Financial Times" odnotowuje, że choć międzynarodowi obserwatorzy zarzucali Mińskowi niedopełnienie zobowiązań w sprawie organizacji demokratycznych wyborów, to protesty były niemal niezauważalne, w porównaniu do lat 2006 i 2010. Według londyńskiej gazety częściowo świadczy to o "sukcesie represyjnego aparatu państwowego Łukaszenki, jeśli chodzi o tłumienie opozycji". "FT" zwraca także uwagę na "efekt Ukrainy" - rosyjskie interwencje na Krymie i wschodniej Ukrainie sprawiły, że wielu nawet zorientowanych opozycyjnie Białorusinów zaczęło obawiać się niepokojów czy zmiany reżimu. "Dyktator z Mińska zawsze mógł liczyć na szczere poparcie dzięki utrwaleniu stabilności i zapewnieniu znośnego, jak na postradzieckie standardy, poziomu życia przy pomocy znacznej rosyjskiej pomocy, m.in. w postaci taniej energii" - zauważa "Financial Times". Gazeta dodaje, że formułowana przez Łukaszenkę krytyka ingerencji Moskwy w sprawy Ukrainy sprawiła, iż wielu Białorusinów uważa go teraz za falochron chroniący przed Rosją. Jako paradoks postrzega zatem "FT" długotrwałe uzależnienie Mińska od rosyjskiego wsparcia finansowego, co uczyniło z Łukaszenki "narzędzie wpływów Moskwy". "Reelekcja sprawi, że Białoruś zapewne ustąpi rosyjskim naciskom w sprawie umieszczenia na swoim terytorium rosyjskiej bazy lotniczej", co budzi głębokie zaniepokojenie na Zachodzie - przewiduje się w komentarzu. "Ożywiło to debatę w UE w sprawie kolejnych prób zabiegania o względy Łukaszenki w nadziei, że zaostrzy swe stanowisko wobec Władimira Putina - pisze "Financial Times". - Ministrowie spraw zagranicznych sygnalizowali zamiary zawieszenia niektórych sankcji nałożonych na białoruskiego prezydenta i wysokich urzędników po stłumieniu protestów powyborczych w 2006 roku". Gazeta ostrzega, że taki krok może być przedwczesny, ponieważ stanowiłby dla Łukaszenki i Putina "sygnał, że mogą przetrwać zachodnie sankcje, niezależnie od swoich poczynań". Odnotowuje, że "dokonania" białoruskiego przywódcy są jeszcze gorsze niż Putina, ponieważ "wtrącił do więzień wielu oponentów, polega na tajnej policji nadal znanej jako KGB i najwyraźniej przygotowuje swego 11-letniego syna do sukcesji". "Ostatnim postradzieckim liderem, co do którego UE wmówiła sobie, że może go zwabić na proeuropejską drogę, był Wiktor Janukowycz", obalony przez Majdan w lutym 2014 roku prezydent Ukrainy - podkreśla "FT". Zastrzega, że jeśli unijne sankcje wobec Łukaszenki zostaną zawieszone, należy mieć pewność, że można je przywrócić, jeśli Mińsk nie zacznie czynić postępów w reformach. "Co więcej, zachodnie wsparcie powinno trafiać do zwykłych obywateli i społeczeństwa obywatelskiego poprzez wymiany studenckie, związki kulturalne, ułatwienia wizowe i podróżne. Białorusinom należy stale przypominać, że istnieje wybór dla skorumpowanego postsowieckiego autorytaryzmu" - podsumowuje dziennik.