Ocenę tę przynosi artykuł redakcyjny, który brytyjski dziennik finansowy opatrzył tytułem: "Gulaszowy rewanżysta odnosi wielkie zwycięstwo". "Wygrana Fideszu nie pozostaje bez kontrowersji. Reformy wyborcze, w których zarówno zmniejszono liczbę deputowanych, jak i nakreślono na nowo okręgi wyborcze, wzbudziły skargi dotyczące manipulowania granicami okręgów. Ograniczenia dotyczące reklamy politycznej dały Fideszowi - który miał zapewnione najważniejsze miejsca na billboardy - znaczącą przewagę" - argumentuje "FT". Wypomina Orbanowi, że po dojściu do władzy w 2010 roku prowadził "etatystyczną politykę gospodarczą, interweniując wybiórczo w rynek w celu ukarania tych, których uważał za antysocjalnych". Przypomina, że Orban nałożył obciążenia na zagraniczne banki i - w większości zagraniczne - przedsiębiorstwa użyteczności publicznej. "Niepewność, jaką budzi rządzenie na zasadzie kaprysów i dekretów" zaowocowała według "FT" osłabioną gospodarką; poziom inwestycji jest na Węgrzech najniższy od 50 lat. Dziennik nazywa Orbana "wichrzycielem", zarzuca mu, że "czasem nawet wydaje się kwestionować ważność układu z Trianon, który wyznaczył granice Węgier po I wojnie światowej"; pisze o "wrzaskliwym retorycznym stylu - raczej środkowoeuropejskiego dyktatora niż nowoczesnego męża stanu". Według dziennika Unia Europejska "często nie radziła sobie z gotowością Orbana do odrzucania - gdy mu to pasowało - swobód obywatelskich i zasad wolnego rynku, a gdy Orban "zmuszony był (przez UE) do zrobienia kroku wstecz, następowało to zazwyczaj po tym, gdy uczynił trzy kroki naprzód". "Partnerzy Węgier w UE nie mogą przyjmować wszystkich naruszeń z zakłopotaniem i milczeniem. W sytuacji, gdy Orban w swym kraju pozostaje poza kontrolą, na UE spada obowiązek zapewnienia kierowniczej roli" - podsumowuje "FT". Amerykański "Wall Street Journal" komentuje wyniki wyborów zdaniem: "Biorąc pod uwagę wybór między Fideszem a lewicą, która doprowadziła Węgry na skraj katastrofy gospodarczej, gdy była u władzy w minionej dekadzie, wyborcy woleli Orbana". Przyznaje, że premier Węgier w ostatnim czasie ujawnia "autorytarny rys, kłócący się z jego politycznymi korzeniami w ruchu antykomunistycznym". Wypomina Orbanowi również "toporny nacjonalistyczny program", próby upolitycznienia banku centralnego i przeforsowanie przepisów pozwalających na karanie za brak równowagi przekazu medialnego. Zarazem dziennik zauważa, że działania te przyjęte zostały dobrze na Węgrzech, gdzie stopień niezadowolenia z przemian postkomunistycznych był w 2010 roku najwyższy w Europie Środkowej, a Orban zdołał doprowadzić do spadku inflacji i deficytu budżetowego. Bardziej alarmujący od wygranej Fideszu jest zdaniem "WSJ" sukces, jaki odniosła w wyborach skrajnie prawicowa partia Jobbik "o jawnie antysemickich i antyromskich poglądach". Dziennik zauważa, że podczas kampanii wyborczej Fidesz próbował przebić Jobbik w tego rodzaju retoryce. W tytule artykułu "WSJ" zaznacza, że Węgry dokonały "reakcyjnego zwrotu", a w wyborach zwyciężyły "populizm i skrajnie prawicowa demagogia".