"Nacjonalistyczna fala była mniej dramatyczna, niż oczekiwali tego (jej) zwolennicy. Proeuropejskie centrum się utrzymało", choć ugrupowania centroprawicowe i centrolewicowe będą musiały teraz dzielić się władzą z liberałami i Zielonymi - czytamy w komentarzu redakcyjnym "FT" po wyborach europejskich. Gazeta podkreśla, że najwyższa od 1994 r. frekwencja w eurowyborach "sugeruje, że UE dla wyborców jest ważna". "Jednak uczucie ulgi, że siły antyestablishmentowe zostały powstrzymane, należy powściągnąć, uświadamiając sobie, że wyniki wyborów nie wróżą bardziej spójnej i efektywnej UE" - zastrzega brytyjski dziennik. W komentarzu czytamy, że "w sumie grupy nacjonalistyczne uplasowały się nieco poniżej progu 25 proc., który dałby im możliwość wywierania znaczącego wpływu na kształtowanie polityki". Zdaniem "FT" fakt, że nacjonalistom nie udało się doprowadzić w PE do "decydującego przełomu", sugeruje, że europejscy wyborcy w większości nadal nie są gotowi, by zaryzykować oddanie władzy siłom antyeuropejskim nacjonalistom. Najwięksi zwycięzcy - Zieloni Według dziennika największymi zwycięzcami majowego głosowania są Zieloni, będący "na poziomie europejskim znacznie bardziej spójną siłą". Wzrost ich znaczenia "uwypukla, że zmiany klimatyczne są głównym problemem politycznym, w szczególności dla młodych wyborców w Europie Zachodniej" - czytamy. Jednocześnie gazeta zauważa, że lepsze niż poprzednio wyniki "zarówno nacjonalistów, jak i Zielonych ukazują coraz większą polaryzację w unijnej polityce". W opinii "FT" rezultaty wyborów są też "policzkiem wymierzonym tradycyjnym partiom centroprawicy i centrolewicy". Zdaniem dziennika europejskie grupy polityczne głównego nurtu powinny "lepiej wsłuchać się we wszelkie obawy (wyborców), od migracji po kwestie środowiskowe". "Szczególnie zmiany klimatyczne mogą być tu zarówno wyzwaniem, jak i okazją" - czytamy. Trudniejsze uzyskanie większości "FT" odnotowuje, że tegoroczne wybory doprowadziły do powstania "bardziej zróżnicowanego i rozdrobnionego" parlamentu, co zmusi proeuropejskie partie do pracy w szerszych koalicjach. Według gazety uzyskanie większości będzie od teraz w PE "trudniejsze, choć nie niemożliwe". Ponadto "inicjatywa polityczna będzie również bardziej zależeć od rządów państw członkowskich, zasiadających w Radzie UE" - pisze "FT", zauważając jednocześnie, że niektóre rządy zostały w tych wyborach osłabione, co może utrudnić osiągnięcie postępów w "kluczowych kwestiach, jak np. reforma strefy euro"; szczególnie sporna będzie też sprawa kolejnego budżetu UE - czytamy. Brytyjski dziennik zaznacza również, że gorsze niż poprzednio wyniki największych europejskich grup "budzą także poważne wątpliwości" co do systemu nominowania przez grupy parlamentarne kandydatów wiodących (Spitzenkandidaten) na stanowisko przewodniczącego Komisji Europejskiej. Zdaniem "FT" trudno nazwać majowe wybory wyrazem zaufania wobec Manfreda Webera - kandydata największej grupy, Europejskiej Partii Ludowej. "Europejscy przywódcy mają teraz okazję, by wybrać silnego przewodniczącego Komisji, lepiej niż poprzedni urzędnicy albo Weber wyposażonego do sterowania odnową i ożywieniem, których - jak ponownie udowodniły te wybory - UE bardzo potrzebuje" - podsumowuje w artykule redakcyjnym "FT".