W poniedziałkowym artykule redakcyjnym "Financial Times" podkreśla, że tłumy, które zalały ulice francuskich miast, m.in. Paryża, w marszach przeciwko terroryzmowi przekazały komunikat nie tylko samym sobie, ale całemu światu, że "nie odstąpią od fundamentalnych wartości, wolności słowa i tolerancji, będących podstawą republiki". Brytyjski dziennik zwraca uwagę, że obecność kilkudziesięciu światowych przywódców na manifestacji w Paryżu była nie tylko wyrazem solidarności, ale też aktem uznania, że przemoc, która wstrząsnęła w ubiegłym tygodniu Paryżem, nie ominęła też innych miast, jak Londyn, Boston czy Sydney i z pewnością dotknie kolejnych. "FT" ostrzega, że nadszedł "być może niebezpieczny czas próby dla wzajemnych relacji między społecznościami we Francji". Nie wolno dopuścić do sytuacji, by politycy głównego nurtu podjęli flirt ze skrajną prawicą - zaznacza gazeta i przyznaje, że nacjonalistyczny Front Narodowy może w następstwie ataków zyskać poparcie, gdy "podejmuje obecnie próby uczynienia kozła ofiarnego z francuskiej społeczności muzułmańskiej, największej spośród krajów europejskich". Tymczasem francuscy liderzy "muszą teraz podtrzymać - i wykorzystać - tę demonstrację jedności, którą widzieliśmy w niedzielę, i nie dopuścić do politycznego wzajemnego obwiniania się i tarć" - napisano w artykule. Ocenia, że choć Francja, jak inne europejskie rządy, zapewne dokona teraz rewizji swej polityki bezpieczeństwa, a francuskie władze będą musiały wyjaśnić obywatelom wszelkie uchybienia, to przede wszystkim konieczna będzie "żmudna praca z muzułmańskimi społecznościami, w celu deradykalizacji młodych". "Francja musi uczynić więcej, by odwieść młodych muzułmanów z przedmieść od rozważania sięgnięcia po przemoc" - dodaje. W minionej dekadzie wielkim błędem Amerykanów i Brytyjczyków było ogłoszenie w odpowiedzi na przemoc "wojny z terrorem" - komentuje "Financial Times", według którego taka reakcja zaogniła napięcia. Francuscy politycy muszą w swoich dalszych działaniach kierować się natomiast przede wszystkim tym przejawem cichej determinacji, którą obserwowaliśmy dopiero co na ulicach Paryża - podsumowuje