Każdy, kto śledzi ostatnie dane o fali uchodźców z Bliskiego Wschodu, Afryki i Bałkanów, będzie musiał zgodzić się z Merkel - czytamy w "Financial Times". Przypomina, że według unijnej agencji ds. ochrony granic Frontex w lipcu liczba imigrantów, którzy dotarli do granic UE potroiła się w porównaniu z ubiegłym rokiem i wyniosła 107 500 osób. Niemcy ostrzegły, że w tym roku oczekują rekordowych 800 tys. wniosków o azyl. "Biorąc pod uwagę gospodarcze i polityczne wstrząsy w krajach sąsiadujących z Unią Europejską można by oczekiwać spójnej odpowiedzi ze strony krajów członkowskich. Ale takiej jedności brakuje, a unijne zasady dotyczące przyznawania azylu okazują się niewystarczające" - podkreśla "FT" w artykule redakcyjnym. Zachęcają, by udawali się na północ Unijne rozporządzenie Dublin II stanowi, że odpowiedzialność za rozpatrywanie wniosku azylowego spoczywa na pierwszym kraju UE, którego granicę uchodźca przekroczył. Jednak kraje takie jak Włochy czy Grecja są podejrzewane o niestosowanie się do tych zasad i zachęcanie imigrantów, by udali się na północ. Nic więc dziwnego, że szef niemieckiego MSW Thomas de Maiziere ostrzegł, iż w przypadku dalszej fali imigrantów do Niemiec konieczne może być wycofanie się ze strefy Schengen, która pozwala na poruszanie się po większości krajów Europy bez paszportu. Uciekają przed biedą De Maiziere apeluje o "europejską odpowiedź" na kryzys. "Działając jako blok UE powinna uruchomić operację zarządzania przepływem uchodźców na południowych granicach. Unijni urzędnicy powinny oddzielać osoby słusznie ubiegające się o azyl, które uciekają przed prześladowaniem, od imigrantów ekonomicznych" - pisze "FT". Podkreśla, że choć nie jest to łatwe, to Unia powinna następnie odesłać do domów tych imigrantów, którzy uciekają przed biedą, a ubiegających się o azyl przesiedlać do krajów członkowskich. "Działając w ten sposób UE zademonstrowałaby, że nielegalna imigracja do Europy nie jest gwarantowanym biletem w jedną stronę" - zaznacza dziennik. Bez takich działań napływ imigrantów będzie nadal wywoływał chaos i poróżniał państwa członkowskie. Niemcy wciąż są krajem, który przyjmuje największą liczbę uchodźców spośród wszystkich członków UE i mimo kontrowersji wokół twardego stanowiska dotyczącego Grecji, uchodzą za najbardziej humanitarne państwo w Europie - dodaje "FT". Pomysły Camerona Dziennik krytykuje z kolei podejście rządu Wielkiej Brytanii do kryzysu imigracyjnego. Premier David Cameron, który dąży do renegocjacji warunków członkostwa swego kraju w UE, mógłby zyskać przychylność unijnych przywódców poprzez udział w niedawnej relokacji 40 tys. ubiegających się o azyl w UE. Zamiast tego skorzystał z opcji pozwalającej Wielkiej Brytanii na rezygnację z unijnych postanowień w sprawie polityki migracyjnej. W kwestiach humanitarnych "działania brytyjskiego premiera nie wychodzą ponad wzmocnienie bezpieczeństwa w Calais" - ocenia "FT". "Jeśli to zamieszenie się nie skończy, największym zagrożeniem dla UE będzie prawdopodobna erozja strefy Schengen. Jej śmierć nie oznaczałaby końca swobody poruszania się dla obywateli UE. Ale byłby to potężny krok wstecz dla projektu europejskiego, a przywrócenie kontroli paszportowych na granicach pogłębiłoby podziały wśród krajów UE, gdyż kolejni migranci wciąż koczowaliby we Włoszech, Grecji i Hiszpanii, co wywoływałoby niezadowolenie rządów i obywateli" - pisze "FT". "Przywódcy UE muszą podwoić wysiłki i znaleźć wspólny cel w radzeniu sobie z kryzysem, który w przeciwnym razie może uczynić nieodwracalne szkody dla reputacji Europy" - konkluduje londyńska gazeta.