Polskie władze konsularne razem z organizatorem rejsu muszą też zatroszczyć się o załogę, która ostatnie trzy dni i noce spędziła na morzu dryfując w bardzo trudnych warunkach. "Fryderyk Chopin" płynął na holu z prędkością ok. od 1 do 4 węzłów. W piątek jednostka straciła oba maszty. Zaskoczył ją sztorm w odległości ok. 160 km na południowy zachód od wysp Scilly. Statek wysłał wysłał sygnał SOS, na który odpowiedziały trzy jednostki. Na jego pokładzie było 47 osób, w tym 36 nastolatków, uczniów "Szkoły pod Żaglami". Polską jednostkę holował kuter rybacki "Nova Spiro" z portu Newlyn, a eskortował holownik. W pogotowiu była również łódź ratunkowa "Sennen Cove". Kapitan "Fryderyka Chopina" po zacumowaniu w porcie zdecyduje, czy załoga będzie wracała natychmiast do kraju czy też poczeka na ewentualną naprawę żaglowca. W Falmouth nastąpi oszacowanie szkód żaglowca oraz uzgodnienia dotyczące napraw. Nieprzewidziany remont łączy się z dodatkowymi kosztami. Stąd Fundacja "Szkoła pod Żaglami", organizator przerwanego z powodu utraty masztów rejsu żaglowca na Karaiby, wystosowała apel o zbiórkę pieniędzy i szuka sponsorów. Plan organizatorów zakłada, że statek byłby wyremontowany na miejscu, a rejs kontynuowany. Polski klub płetwonurków Waleń z Londynu dokona gratisowego przeglądu części podwodnej żaglowca. Fundacja "Szkoła pod żaglami Krzysztofa Baranowskiego" powstała rok temu. Jej głównym celem jest realizacja projektu "Dookoła Świata za Pomocną Dłoń", który nawiązuje do zainicjowanej przed 25 laty idei Szkoły pod Żaglami. Młodzież z "Fryderyka Chopina" chce kontynuować rejs 36 gimnazjalistów "Szkoły pod Żaglami" z uszkodzonego żaglowca "Fryderyk Chopin" chce pozostać w Kornwalii do czasu naprawy masztów, kontynuować naukę i wznowić rejs na Karaiby. Młodzi ludzie mówili o tym w rozmowie z dziennikarzami. W poniedziałek rano młodzież wyszła na ląd dowieziona łodzią z żaglowca zacumowanego przy boi. Najbliższych kilka dni spędzi w hostelu, po czym wróci na statek gdzie ma pomieszczenia do mieszkania i nauki. Plan zakłada, że iż nauka odbywałaby się równolegle z pracami naprawczymi. - Rejs bardzo nas ze sobą związał. Podróż statkiem była wielkim przeżyciem. Jeśli uda się tutaj odbudować maszty i kontynuować rejs zgodnie z oryginalnym planem, to dopiero będzie prawdziwa przygoda - powiedziała uczestniczka "Szkoły pod Żaglami" Natalia Gauda. - Wszyscy ufaliśmy kapitanowi, który na co dzień informował nas o sytuacji. Nie wolno nam było wchodzić na pokład, bo było niebezpiecznie, ale wiedzieliśmy, dokąd płyniemy, kto nas holuje i jakie są warunki na morzu. Dzięki temu mieliśmy obraz sytuacji i byliśmy spokojni - dodaje Miłosz Zieliński. - W nieprzewidzianych sytuacjach kształtują się charaktery, choć przebywając pod pokładem nie doświadczyliśmy prawdziwej katastrofy. Najcięższą pracę mieli bosmani i oficerowie na górze. Większość z nas starała się zachowywać tak, jakby się nic nie stało. Mieliśmy nieprzewidzianą przerwę w nauczaniu, ale teraz chcemy iść dalej z programem nauczania i nadal będziemy mieć lekcje - zaznacza Małgorzata Michalkiewicz. - Płynęliśmy pod zredukowanym ożaglowaniem. Trudności doświadczyliśmy, gdy bukszpryt przy sztormowej pogodzie odchylił się o około 30 stopni w prawo. Spowodowało to spadek napięcia na sztagach. Fokmaszt złamał się w dwóch miejscach. Przez pewien czas wisiał jeszcze na olinowaniu, niebezpiecznie się kiwając. W końcu runął - opisał dziennikarzom przejścia "Fryderyka Chopina" drugi oficer Maciej Ostrowski. - Upadek nie był gwałtowny. Nie przypominał w niczym spadku obciętej gałęzi. Był stopniowy, choć nieuchronny. Kolejne liny pękały, jedna po drugiej. Nie dopuściliśmy do tego, by upadek masztów zdestabilizował statek. Kadłub na szczęście nie został uszkodzony, ale oba maszty muszą zostać odbudowane - zaznaczył. Po uprzątnięciu pokładu gimnazjaliści wrócą na żaglowiec, gdzie będą kontynuować naukę. "Szkoła pod Żaglami" 3 października wyruszyła z Sopotu w rejs, który miał potrwać do stycznia 2011 r. Ostatnim portem w Wielkiej Brytanii był Plymouth, skąd statek wziął kurs na Zatokę Biskajską. Sztorm zaskoczył żaglowiec w odległości około 60 km od wysp Scilly. Do Falmouth odholował go kuter rybacki Nova Spiro w eskorcie holowników. Dla młodzieży wyprawa jest nagrodą za całoroczny wolontariat m.in. w Caritas Polska. Caritas obok ZHP jest partnerem "Szkoły pod Żaglami". Kadra pedagogiczna została wyłoniona z konkursu. Każdy z nauczycieli ma po kilka specjalności. Rodzice apelują o pomoc w remoncie żaglowca Rodzice gimnazjalistów z uszkodzonego żaglowca Fryderyk Chopin zaapelowali o pomoc finansową potrzebną na remont statku, tak aby także inne dzieci, w kolejnych latach mogły brać udział w "Szkole pod żaglami". - Może ludzie dobrej woli będą chcieli wspomóc kapitana Baranowskiego i całą ideę "Szkoły pod żaglami". Nie chodzi o pieniądze dla naszych dzieci, żeby dopłynęły na Karaiby, bo takiej możliwości już raczej nie ma. Ważne jest, żeby Fryderyk Chopin został jak najszybciej naprawiony, żeby te pieniądze pozwoliły fundacji przetrwać i żeby następne pokolenie czternastolatków za rok mogło wziąć udział w takiej fajnej imprezie jak podróż dookoła świata - powiedział Tomasz Jeleński, tata Kuby na poniedziałkowej konferencji prasowej. Także mama Ali, Sylwia Kromka mówiła, że to, czy inne dzieci w przyszłości będą mogły wziąć udział w podobnych rejsach "zależy od pomocnych dłoni", na które teraz czekają. - Wierzymy, że ta idea szkoły będzie zrealizowana - zaznaczyła. Rodzice gimnazjalistów z tegorocznej "Szkoły pod żaglami" zapewniają, że ich dzieci chcą pozostać na żaglowcu do zakończenia remontu i tam dokończyć semestr. - To już nie ważne, gdzie oni dalej popłyną. Ważne jest, żeby ta szkoła trwała do końca semestru, czyli do połowy stycznia, żeby ten semestr został zrealizowany bez względu na to, czy będzie się odbywał w porcie w Anglii, czy w jakimkolwiek innym porcie - powiedziała Kromka. Jeleński zapewnił, że rodzicom nie przyszło do głowy, żeby szybko zabrać dzieci do Polski. Czekali w tej kwestii na ich opinie, a te, jak zaznaczył, gdy udało się w końcu z nimi w niedzielę skontaktować zapewniały, że czują się dobrze, nie panikują i jedyne czego się obawiają to właśnie wcześniejszego zakończenia szkoły i powrotu do Polski.