Wyrok spodziewany jest w czwartek. - Przyznaję się do wszystkich zarzutów z aktu oskarżenia - powiedział rano po rozpoczęciu trzeciego - jawnego - dnia procesu w Sankt Poelten. W pewnym momencie określił swoje postępowanie jako "chore". Gdy przewodnicząca składu sędziowskiego sądu Andrea Humer zapytała, co go skłoniło do tego kroku, odarł: "Zeznania wideo mojej córki". Potem powtórzył: "Przyznaję się i żałuję". W poniedziałek i wtorek w sądzie wyświetlono 11-godzinne nagranie z zeznaniami 42-letniej obecnie córki Fritzla, Elisabeth. Uprzednio 73-letni Fritzl przyznawał się tylko do wymuszenia, kazirodztwa i pozbawienia wolności oraz częściowo gwałtu, odpierał natomiast zarzuty zabójstwa przez zaniechanie oraz zmuszania córki i jej dzieci do niewolnictwa poprzez zamknięcie ich we własnoręcznie zbudowanym schronie w piwnicy swego domu w Amstetten w Dolnej Austrii. Zarzut zabójstwa przez zaniechanie dotyczy jego własnego dziecka z córką - jednego z bliźniaczych synów, który zmarł wkrótce po urodzeniu w 1996 roku. Dziecko nie otrzymało żadnej pomocy lekarskiej. Josef Fritzl przyznał, że powinien był "coś zrobić", żeby zapobiec śmierci dziecka. - Nie wiem, dlaczego nie pomogłem. Myślałem, że dziecko dojdzie do siebie. Powinienem był coś zrobić, ale nie zdawałem sobie sprawy. Sądziłem, że mały przeżyje - powiedział. Ekspert psychiatrii Adelheid Kastner oceniła przed sądem, że Fritzl powinien zostać zamknięty w zakładzie psychiatrycznym, gdyż istnieje groźba recydywy. - Istnieje niebezpieczeństwo, że jeśli nie będzie leczony, ponownie popełni poważne przestępstwa i dlatego powinien być poddawany terapii do momentu, gdy będzie można powiedzieć, że nie jest już niebezpieczny - powiedziała Kastner. W 130-stronicowej ekspertyzie dla sądu, której fragmenty przeciekły do prasy, Kastner oceniła, że Fritzl może odpowiadać karnie za swoje czyny, ale zdiagnozowała u niego poważne zaburzenia osobowości oraz dewiacje seksualne. Postępowanie dowodowe zakończyło się dzisiaj i sędziowie udali się na naradę, aby przygotować listę pytań, na które będzie musiała odpowiedzieć ława przysięgłych. Jak poinformowała przewodnicząca składu sędziowskiego Andrea Humer, zostaną one publicznie odczytane w czwartek o godz. 9.00 w sądzie w Sankt Poelten. Bezpośrednio potem przysięgli udadzą się do osobnego pomieszczenia, by rozstrzygnąć, w jakim zakresie Josef Fritzl jest winien. Ogłoszenie wyroku może nastąpić w czwartek po południu. Jak pisze austriacki dziennik "Kurier", Elisabeth uczestniczyła we wtorek w części procesu swego ojca za zamkniętymi drzwiami. 42-letnia kobieta nie wypowiadała się na sali sądowej, tylko obserwowała wyświetlanie własnych zeznań z nagrania wideo - twierdzi dziennik. Gazeta pisze, że Elisabeth chciała "zebrać wrażenia" i zaobserwować reakcję swego ojca na jej zeznania, by opisać ją w książce na temat swoich przejść, którą zamierza napisać. Adwokaci oskarżonego Rudolf Mayer i ofiary Eva Plaz, jak również rzecznik sądu, nie wypowiadali się na temat tej informacji. Mayer powiedział tylko, że na sali sądowej "byli ludzie", ale tajemnica rozprawy przy drzwiach zamkniętych nie pozwala mu podawać żadnych szczegółów. Dzisiaj wchodząc do sądu, ubrany w szary garnitur i niebieską koszulę Fritzl - w odróżnieniu od poprzednich dni procesu - nie zasłaniał sobie twarzy aktówką. Według policji testy DNA potwierdzają, że Fritzl jest biologicznym ojcem wszystkich sześciorga dzieci Elisabeth, które przeżyły. Troje z nich nigdy nie widziało światła dziennego, zanim 11 miesięcy temu sprawa wyszła na jaw. Troje dzieci chowało się w schronie, a pozostałych troje Friztl wychowywał ze swoją żoną Rosemarie, której powiedział, że zostały porzucone. Są w wieku od 6 do 20 lat. Prokuratorzy twierdzą, że przez kilka pierwszych lat Fritzl nie odzywał się słowem do Elisabeth i schodził do schronu tylko po to, żeby ją gwałcić, przy czym niekiedy robił to na oczach dzieci. Fritzlowi za zabójstwo przez zaniechanie grozi dożywocie.