"Cały czas jestem wewnętrznym optymistą. Wciąż mam nadzieję, że możemy dojść do rozwiązania poprzez dialog. Ale jeśli tak się nie stanie, UE użyje instrumentów, jakie ma do dyspozycji" - powiedział podczas "Dialogu obywatelskiego" w Lublanie Timmermans. Kolejny raz powtórzył, że w przypadku Polski mówimy o systemowym zagrożeniu dla praworządności. Jak tłumaczył, praworządność nie jest tylko grą dla prawników, lecz spoiwem, które trzyma UE. "To cement, który gwarantuje, że każdy obywatel może oczekiwać sprawiedliwego rozstrzygnięcia w sądzie, że decyzje sędziów nie są podejmowane po telefonie z centrali partyjnej" - zaznaczył. Zwracając się do słoweńskiej publiczności podkreślał, że w przypadku ich kraju tak właśnie się działo przez wiele lat, dlatego KE nie chce powrotu do takiej sytuacji w UE. Timmermans zaznaczył, że prawo, traktaty służą temu, żeby i duzi i mali mieli tę samą pozycję. "Dlatego szacunek dla traktatów i dla prawa jest fundamentalny, jeśli chodzi o współpracę w UE. Bez tego nie będzie UE. Aby mieć pewność, że prawo jest respektowane, musimy mieć podział władzy, trzeba być pewnym, że sędziowie są niezależni od politycznego wpływu rządzących" - oświadczył wiceszef KE. Powiedział też, że w Polsce to teraz duże pytanie, bo wprowadzana jest legislacja, która ogranicza tę niezależność władzy sądowniczej. Tłumaczył, że właśnie dlatego KE musi działać, żeby uchronić polski rząd przed popełnieniem tej pomyłki. "Mamy odpowiednie instrumenty, mamy art 7. traktatu, który możemy uruchomić, ale na koniec dnia w Europie rozwiązujemy problemy przez dialog. To coś, co staram się robić od półtora roku z polskim rządem, aby uniknęli ograniczenia niezależności wymiaru sprawiedliwości" - mówił Timmermans. W ubiegłym tygodniu wiceszef KE relacjonując stan dialogu z Polską mówił, że najnowsza odpowiedź z Warszawy na zalecenia w sprawie praworządności nie pokazuje, że rząd planuje jakiekolwiek kroki, aby zająć się problemami, na które wskazała KE. Po czwartkowej debacie z europosłami podkreślał, że KE jest bardzo blisko uruchomienia art 7. unijnego traktatu wobec Polski, ale uzależnia ten ruch od propozycji prezydenta Andrzeja Dudy i sytuacji sędziów Sądu Najwyższego. Z jego słów wynika, że jeśli zostaliby oni odwołani, wówczas KE uruchomi art. 7 unijnego traktatu. Komisja Europejska prowadzi wobec Polski procedurę praworządności od początku 2016 roku. W połowie lipca KE ostrzegała, że jest bliska uruchomienia art. 7 traktatu, dopuszczającego sankcje, w związku z planowanymi w Polsce zmianami w sądownictwie. Później jednak prezydent Duda zawetował dwie z czterech kwestionowanych przez Brukselę ustaw. Nie zmieniło to nastawienia KE, która cały czas podkreśla, że w Polsce istnieje systemowe zagrożenie dla praworządności. Krzysztof Strzępka