Na obwodnicy łączącej Paryż z lotniskiem Charles-de-Gaulle znajduje się kilka stacji benzynowych. Wszystkie są zatłoczone z kilometrowymi kolejkami zdesperowanych kierowców. W dwóch nie było w środę rano benzyny, ale kierowcy i tak czekali z nadzieją na przyjazd cysterny. - Czekam od dwóch godzin, bo i tak nie mam co ze sobą robić. Pusty bak oznacza brak kursów - tłumaczył Michel, kierowca Ubera, który od dwóch dni "pauzuje". - Oni zarabiają po pięć tysięcy euro miesięcznie i nie wstyd im blokować rafinerii. Uważam, że to skandal, bo ja i moi koledzy nie mamy żadnych przywilejów socjalnych - skrytykował związkowców z CGT, którzy domagają się 10 proc. podwyżki płac dla zatrudnionych robotników francuskich rafinerii. "Średnie miesięczne wynagrodzenie operatora rafinerii TotalEnergies we Francji w 2022 r. wynosi 5000 euro miesięcznie, w tym udział w zyskach (4300 euro miesięcznie bez udziału w zyskach)" - podał koncern TotalEnergies w komunikacie prasowym. Inni kierowcy są podzieleni odnośnie zysków koncernów paliwowych we Francji. Uważają, że giganci petrochemiczni powinni się dzielić zyskami z pracownikami, a nie wypłacać dywidendy akcjonariuszom w czasie kryzysu energetycznego. Walka o benzynę we Francji. "Część kierowców jest agresywna" - To przez wojnę na Ukrainie nie ma dostaw paliw. Pewnie będzie jeszcze gorzej - prognozowała Marie, która z sudoku w ręku czekała spokojnie w aucie na swoją kolej na stacji benzynowej w podparyskim Saint-Denis. - Wolę nie wychodzić z samochodu, bo część kierowców jest agresywna, nawet kobiety. Widziałam, jak jedna opluła kierowcę busa, który nabierał paliwo na zapas, a ten uderzył ją pięścią w głowę - relacjonowała. - To jest horror. Ja nie mogę realizować wizyt domowych u moich pacjentów. Codziennie dojeżdżam do szpitala około 50 km, a potem mam wizyty, które od tygodnia odwołuję - tłumaczyła pielęgniarka Amelie, która pracuje w Paryżu, a dojeżdża z podparyskiego Suresnes. - Ludzie są niekulturalni, pchają się. Nikt tym nie zarządza, a cwaniacy na skuterach z kanistrami wpychają się poza kolejnością - dodała. Młodzi paryscy kierowcy skrzykują się w mediach społecznościowych, gdzie podają sobie lokalizacje stacji z benzyną oraz przyjazdy cystern. Starsi mieszkańcy Paryża w większości zrezygnowali z przemieszczania się samochodem, a swoje pojazdy z pełnymi bakami oddali dzieciom i wnukom, którzy dojeżdżają do pracy. W podparyskim Boulogne-Billancourt na małej osiedlowej stacji benzynowej doszło do przepychanek. - Młodzi chuligani nabierają benzynę na zapas do kanistrów, mimo że to zabronione, ale na stacjach samoobsługowych nikt tego nie weryfikuje, a limitów nie ma. Policja musiała rozdzielać bijących się kierowców. Ciągle mam wrzaski pod oknem i smród benzyny - żaliła się mieszkanka, której okna wychodzą na stację paliw. Drakońskie podwyżki cen paliw. Kwitnie czarny rynek Ceny na stacjach wzrosły w ciągu dwóch tygodni o kilkadziesiąt centów. Olej napędowy kosztuje 2,15 euro za litr w porównaniu z około 1,69 euro przed strajkiem. Z kolei benzynę można kupić za 3,5 - 4 euro za litr w internecie, gdzie handlarze i spekulanci ogłaszają się, że gotowi są sprzedać swoje zapasy paliwa, ale dwa razy drożej niż wynosi cena na stacjach. Według sondaży Instytutu Elabe dla stacji BFM TV opublikowanego w środę 64 proc. Francuzów przyznało, że strajki i niedobory paliwa dotknęły ich osobiście, utrudniając funkcjonowanie. 51 proc. respondentów popiera rząd, który ogłosił przymusowy nakaz powrotu do pracy strajkującym pracownikom rafinerii koncernu Esso-ExxonMobil. Odmowa grozi grzywną do 10 tys. euro oraz karą aresztu do 6 miesięcy. Związkowcy popierani przez lewicową partię Francja nieujarzmiona oraz przez komunistów odmawiają jednak powrotu do pracy. Na około jednej trzeciej stacji paliw w kraju brakuje paliwa. W regionie paryskim Ile-de-France oraz regionie Hauts-de-France odsetek ten wynosi od 44 do 50 procent.