Wśród protestujących znajdują się działacze partii lewicowych, anarchiści, związkowcy, antyglobaliści, ekolodzy i pacyfiści. Porządku we francuskiej stolicy pilnuje 3,5 tysiąca policjantów. Amerykański prezydent przyleciał do Paryża i niemal natychmiast - pod silną eskortą policyjną udał się do Pałacu Elizejskiego na rozmowy z prezydentem Francji Jacquesem Chirakiem. - Francja i Stany Zjednoczone mają wspólną definicję terroryzmu i tę samą determinację, by go wykorzenić - powiedział na konferencji prasowej prezydent Jacques Chirac po rozmowach z Georgem W. Bushem. Jednak w przemówieniach obu prezydentów zabrakło konkretów. Właśnie we Francji najsilniej dochodzą do głosu dwie przeciwstawne tendencje - jedna to chęć uniezależnienia się od Amerykanów w dziedzinie polityki zagranicznej, druga to obawa, że Stany Zjednoczone i Rosja podadzą sobie ręce nad głowami przywódców zachodnich i wtedy reszta Europy straci na znaczeniu.