Na okładce ostatniego numeru opiniotwórczego pisma widać otoczone niebiesko-biało-czerwoną wstążką bagietki, połączone niczym laski dynamitu, z gotowym do wybuchu lontem. Obok tego zdjęcia widnieje tytuł: "Bomba z opóźnionym zapłonem w sercu Europy", która anonsuje 14-stronicowy alarmujący dziennikarski raport o stanie gospodarki Francji. Pierwsza strona "The Economist" wywołała we Francji lawinę - na ogół negatywnych - reakcji. Także członkowie socjalistycznego rządu nie omieszkali zareagować na tę publikację. - Szczerze mówiąc, "The Economist" nigdy nie był znany z poczucia umiaru. To "Charlie Hebdo" londyńskiego City - powiedział minister ds. reindustrializacji Arnaud Montebourg, porównując wpływowy brytyjski magazyn do francuskiego satyrycznego tygodnika, znanego z prowokacyjnych karykatur. Montebourgowi wtórował premier Ayrault, który zaatakował brytyjski tygodnik za "przesadę, która ma na celu zwiększenie sprzedaży" pisma. Z kolei Pierre Moscovici, minister gospodarki i finansów, potępił "French bashing" (atakowanie Francji), uznając to za "absurdalne i bezpodstawne". - Będziemy oceniani na podstawie wyników, więc atakowanie rządu, który reformuje, ponieważ jego poprzednicy tego nie zrobili, jest nie tylko niesprawiedliwe, ale błędne - skomentował Moscovici, czyniąc aluzję do rządzącej wcześniej w jego kraju prawicy. Według niego wzrost francuskiego PKB o 0,2 proc. w trzecim kwartale br. "pokazuje, że Francja ma silną gospodarkę, i zadaje kłam obawom recesji". W najnowszym numerze "The Economist" napisał, że "Francja może stać się największym zagrożeniem dla europejskiej waluty" i że "kryzys może uderzyć w przyszłym roku". Nad Sekwaną przypomina się, że brytyjski tygodnik, znany z liberalnych gospodarczo poglądów, krytykował już wielokrotnie francuskich polityków za "ospałość" w reformowaniu gospodarki. Szymon Łucyk