- Władze Izraela naprawdę przesadzają. Traktują Palestyńczyków, jak najgorzej tylko mogą, a Palestyńczycy też mają prawo do stworzenia własnego państwa - usłyszał paryski korespondent RMF. Ów człowiek - właściciel kiosku z gazetami - mówił dosyć cicho, bo jak podkreślił, ma wśród swoich klientów wielu żydów i nie chce ich stracić. Nad Sekwaną najgłośniej krytykuje Izrael ta część lewicowych intelektualistów, która po odrzuceniu marksizmu szuka nowych form politycznego zaangażowania, broniąc praw człowieka. Nie bez znaczenia w tej krytyce jest tradycyjny, francuski antyamerykanizm. Paryż zawsze starał się być na Bliskim Wschodzie przeciwwagą dla wspierającego Izrael Waszyngtonu. Proarabska polityka Francji ma także inne korzenie. Islam jest we Francji drugą, pod względem liczby wyznawców, religią. W tym kraju mieszka blisko 5 milionów Arabów, z których spora część to po prostu wyborcy. Dla porównania mieszka tam około 700 tys. Żydów. Poza tym francuskie władze uważają, że brak palestyńskiego państwa stanowi doskonałą pożywkę dla islamskiego terroryzmu.