W Paryżu, w deszczu, demonstrowało około 1200 osób, nieco więcej niż w ubiegłą sobotę, kiedy demonstrował tam tysiąc ludzi. W tę sobotę liczba demonstrantów była - według oficjalnych danych - podobna do ubiegłotygodniowej, kiedy pod koniec dnia 4 maja łącznie naliczono 19 tys. manifestantów. To ponad połowę mniej niż wtedy, kiedy 17 listopada rozpoczęły się sobotnie protesty przeciwko polityce Macrona. Organizatorzy protestu twierdzą jednak, że pod koniec dnia demonstrowało ponad 37 tys. ludzi. Kryzys spowodowany wystąpieniami "żółtych kamizelek" jest dla Macrona najcięższą próbą od czasu objęcia prezydenckiego fotela i zbiega się z jego coraz niższymi notowaniami, które w ostatnim sondażu spadły do 32 proc. Coraz słabsza frekwencja w sobotnich protestach jest tym, na co od dawna liczyły władze - pisze agencja AFP. W Lyonie i Nantes, w których "kamizelki" zapowiadały największe manifestacje, w marszach wzięło udział - według służb bezpieczeństwa - mniej niż 2500 ludzi. W obu miastach doszło do starć, a w Lyonie przeciwko rzucającym kamieniami i butelkami użyto gazu łzawiącego.