Wyrok skazujący dla byłego prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego za korupcję i handel wpływami wprawił francuską prawicę w osłupienie - ocenia dziennik "Le Monde". Zaskoczenie wyraża również część innych mediów, oceniając, że decyzja sądu nie miała mocnych podstaw. Afera podsłuchowa W poniedziałek paryski Trybunał Karny skazał Sarkozy'ego na trzy lata więzienia, w tym dwa w zawieszeniu. Francuskie media, w tym agencja prasowa AFP, przypominają, że większość dziennikarzy obecnych na rozprawie spodziewała się uniewinnienia byłego szefa państwa, podobnie jak jego adwokata i byłego sędziego Sądu Kasacyjnego, sądzonych wraz z nim. Sarkozy był sądzony w tzw. aferze podsłuchowej. W 2014 r. komunikował się ze swym adwokatem Thierrym Herzogiem za pomocą tajnego telefonu w sprawie pozyskania danych procesowych w swojej sprawie pod fałszywą tożsamością. Rozmawiali o możliwości wykorzystania faktu, że w Sądzie Kasacyjnym był "przychylny im" sędzia, zidentyfikowany później jako Gilbert Azibert. W zamian za swoją przychylność sędzia miał liczyć na otrzymanie stanowiska w Monako. Krajowa Prokuratura Finansowa sporządziła akt oskarżenia na podstawie rozmów byłego prezydenta z jego adwokatem. Złamanie tajemnicy adwokackiej tłumaczyła tym, że Herzog występował nie jako obrońca, ale jako "długoletni przyjaciel" Sarkozy'ego i że podejrzany był o udział w przestępstwie. Choć wielu francuskich adwokatów odrzuca te argumenty jako "akrobacje prawne", Trybunał Karny je uznał. Poważne poszlaki Na stronie internetowej "Le Monde" prowadząca kroniki sądowe w tym dzienniku Pascale Robert-Diard pisze, że "fakty ujawnione przez podsłuchy nie wydają się wystarczająco poważne, by tłumaczyć wytoczenie ciężkiej artylerii" ze strony oskarżenia i obrony. Podkreśla ona, podobnie jak AFP, że Sąd Kasacyjny, w którym na prośbę adwokata Sarkozy'ego interweniować miał jego sędzia Azibert, wydał decyzję nieprzychylną dla byłego prezydenta, a także że sędzia ten nie otrzymał posady w Monaco, o którą starać się miał dla niego Sarkozy. Dodaje, że zgodnie z tym, co powiedziała w uzasadnieniu prezes Trybunału Karnego, orzeczenie nie opiera się na dowodach, ale na "szeregu bardzo poważnych poszlak". Według licznych adwokatów, którzy zabrali głos w poniedziałek, jest to wystarczający powód do sporządzenia aktu oskarżenia, ale nie do skazania. Sprawiedliwość dosięga każdego Sarah Belouezzane również na portalu "Le Monde" omawia reakcje polityków, pisząc, że na prawicy panuje "osłupienie", a na lewicy "ostrożność". Po przypomnieniu, że zdaniem wielu obserwatorów "afera nie miała żadnych podstaw", dziennikarka pisze o dominującej pozycji Sarkozy'ego na francuskiej prawicy i wskazuje, że niektórzy marzyli dla niego o kolejnej prezydenturze. Cytuje następnie przychylne wobec orzeczenia sądu wypowiedzi, m.in. szefa partii Europa-Ekologia-Zieloni (EELV) Juliena Bayou, który wyraził zadowolenie, że "sprawiedliwość dosięga również przestępców w białych kołnierzykach". W artykule, bez podania nazwisk, przytaczane są refleksje działaczy centroprawicowej partii byłego prezydenta Republikanie (LR), którzy twierdzą, że "trzeba już definitywnie zamknąć rozdział Sarkozy'ego". Nie jest to jednak opinia większości polityków LR, którzy w sposób zdecydowany wyrażają "szacunek i poparcie" dla byłego szefa państwa. Dziennikarz telewizji LCI, omawiając wyrok, mówił o "niesłabnącej popularności Sarkozy'ego na prawicy", podkreślając, że dla niektórych jest on jedyną szansą na zwycięstwo w wyznaczonych na przyszły rok wyborach prezydenckich. Sądom nie można ufać Według komentarza we wtorkowym wydaniu dziennika "Le Figaro" skazanie Sarkozy'ego to objaw "zapaści demokracji". Zdaniem autora komentarza zapaść ta polega na tym, że "władza sądowa i władza polityczna bezpośrednio się sobie przeciwstawiają", a odbywa się to w świetle reflektorów "władzy medialnej". Pisarz i publicysta Eric Zemmour powiedział w telewizji C-News, że "zaczęła obowiązywać zasada, iż wątpliwości rozstrzyga się na niekorzyść oskarżonego". "Powtarza się nam bez przerwy o państwie prawa, ale państwo prawa to przestrzeganie prawa i norm. Tu w ogóle nie liczono się z prawem po to, by ratować upolitycznioną Krajową Prokuraturę Finansową" - ocenia. Inni dziennikarze, podobnie jak Ivan Rioufol z "Le Figaro", mówili w wystąpieniach radiowych i telewizyjnych o "polityzacji sądownictwa". Prowadzący program w telewizji C-News wyraził obawę, że "Francuzi podsumują te komentarze jako dowód, że sądom nie można ufać". A w debacie radia France Info zastępca redaktora naczelnego dziennika "Le Parisien" Henri Vernet wróżył, że tego wyroku "ludzie nie odbiorą jako sprawiedliwości, która nie oszczędza nawet tych, którzy byli na szczycie władzy, ale jako dowód, że wszyscy politycy są skorumpowani".