Według agencji AFP, za którą informacje powtarzają prawie wszystkie francuskie media, w nocy z niedzieli na poniedziałek porozumienie było bliskie, ale zablokowały je małe kraje: Irlandia, Łotwa, Chorwacja i kilka krajów wschodnich z Grupy Wyszehradzkiej, uważających, że "nie były wystarczająco reprezentowane" w tym porozumieniu. Zdanie Macrona W relacji portalu Huffington Post, gdzie obficie cytowany jest prezydent Francji, podkreślono, że Emmanuel Macron "nie wymienił z nazwiska żadnego ze swych odpowiedników, ale nie ukrywał wściekłości wobec tych, którzy - jak twierdził - zablokowali rozmaite scenariusze, jakie brano pod uwagę". Prawie wszystkie francuskie media cytują zdanie Macrona bolejącego nad tym, że "nasza wiarygodność jest podważona przez te zbyt długie spotkania, które do niczego nie prowadzą, pokazujemy wizerunek Europy, który nie jest poważny". Rzadziej przytaczany jest fragment, w którym francuski prezydent zapowiada, że jeśli nie nastąpi reforma UE, zdecydowanie przeciwstawi się jakiemukolwiek rozszerzeniu Unii. Uczestnicy debat w radiu France Info i telewizji BFM odczytali to jako żal z powodu rozszerzeń, które już nastąpiły. Część z nich przywoływała pomysły "unii o zmiennej geometrii". Merkel już nie "króluje"? Francuskie radio dla zagranicy RFI kłopoty z obsadzeniem najważniejszych stanowisk unijnych przypisuje słabości kanclerz Niemiec Angeli Merkel. "Jeszcze kilka lat temu nazywano ją 'królową Europy', ze względu na jej centralną rolę i na wagę jej kraju. Jednak tak samo jak w polityce wewnętrznej, autorytet kanclerz słabnie i w łonie UE". W porannej analizie radia RTL Europę nazwano "kaczką bez głowy", ale podkreślono, że "najbardziej przegrany jest tandem francusko-niemiecki". Przyczyna usterki tego "motoru Europy" tkwi w tym, że "Angela Merkel jest na końcu drogi" politycznej, ale "również w słabości Emmanuela Macrona", który nie jest w stanie narzucić swego stanowiska Radzie Europejskiej. Zdaniem radiowego komentatora jest to wynik "rozdrobnienia politycznego" w odnowionym Parlamencie Europejskim. "Najbardziej niepokojąca" jego zdaniem jest "różnica stanowisk Merkel i Macrona, niezdolnych do stworzenia wspólnego frontu". "Niegdyś Paryż i Berlin uzupełniały się, obecnie są konkurentami" - ubolewał dziennikarz. Po czym ocenił, że z powodu porażki UE "ręce zacierają" populiści i eurosceptycy, gdyż "ten paraliż najlepiej służy ich interesom". Jedynie z przeglądów prasy zagranicznej Francuzi dowiedzieć się mogli, że za problemy w obsadzeniu głównych stanowisk UE obciąża się również ich prezydenta, który odrzucił dotychczasową formułę mianowania tzw. wiodących kandydatów. Z Paryża Ludwik Lewin