Przewodniczący Zgromadzenia Narodowego, socjalista Claude Bartolone, zapowiedział oszczędności w izbie niższej parlamentu. Podkreślił, że w okresie trudności gospodarczych kraju parlament powinien dać innym instytucjom przykład "skromności budżetowej". Bartolone ogłosił we wtorek, że Zgromadzenie Narodowe do końca swojej kadencji w 2017 roku nie wyda rocznie "ani euro więcej" niż jest to przewidziane w tegorocznym budżecie. Nowością jest też to, że od tej pory budżet izby niższej ma być zatwierdzany przez Trybunał Obrachunkowy, odpowiedzialny we Francji za kontrolę finansową urzędów publicznych. Zgodnie z deklaracją szefa izby niższej każdy z 577 deputowanych straci 10 proc. dodatku do podstawowej diety, czyli otrzyma o 600 euro mniej niż do tej pory. W sumie ma to przynieść 4,4 miliona euro oszczędności. Obecnie dieta francuskiego deputowanego wynosi 7,1 tys. euro brutto, jednak oprócz tej kwoty otrzymuje on dodatek (tzw. IRFM) w wysokości 6,4 tys. euro na pokrycie kosztów służbowych (takich jak wynajęcie biura poselskiego, wyżywienie w trakcie wyjazdów służbowych etc.). Ten właśnie dodatek ma być obniżony. Media twierdziły niedawno, że niektórzy deputowani, łamiąc przepisy, przeznaczają część dodatku IRFM na cele prywatne, jak bilety na wyjazdy urlopowe. Trudno to jednak weryfikować, gdyż parlamentarzyści nie mają obowiązku ujawniania sposobu wydawania dodatku służbowego. Zdecydowana większość deputowanych, pytana przez prasę, zareagowała pozytywnie na zapowiedź oszczędności. Bardziej krytycznie podchodzą do zapowiedzi Bartolonego media. Tygodnik "Le Point" pisze, że choć zmiany idą w dobrym kierunku, to są raczej skromne, biorąc pod uwagę skalę kryzysu gospodarczego. Ponadto - dodaje gazeta - nadal nikt nie będzie sprawdzał, na co wydają służbowy dodatek deputowani; wymagana jest tylko deklaracja samego zainteresowanego w tej sprawie. W maju na pierwszym posiedzeniu francuskiego rządu tej kadencji zapadła decyzja o obniżeniu o 30 proc. uposażenia prezydenta Francois Hollande'a i ministrów. Wynagrodzenia szefa państwa i premiera spadły z ponad 21 tys. euro do około 15 tys. euro brutto, a płace ministrów - z 14 tys. euro do niecałych 10 tys. euro. Wybrany wiosną tego roku socjalistyczny prezydent obiecał obniżkę uposażeń władz państwowych w swoim programie wyborczym.