Według świadków dziewczynka, która bawiła się z rówieśnikiem koło domu, została porwana przez mężczyznę w czerwonym samochodzie. Kilka godzin później policja odnalazła martwe ciało rozebranego dziecka w lesie koło Calais - w pobliżu znajdował się czerwony samochód z polskimi numerami rejestracyjnymi. - Podejrzany znajdował się na skraju lasu w odległości kilku metrów od samochodu. Miał przy sobie kluczyki do tego pojazdu, został aresztowany i umieszczony w areszcie tymczasowym - powiedział korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi dyżurny oficer policji w Coquelles koło Calais. Francuska prasa twierdzi, że aresztowany mieszkał w Calais już od około dziesięciu lat. Według regionalnego dziennika "La Voix du Nord" w chwili aresztowania Polak znajdował się pod wpływem alkoholu. Inne nadsekwańskie gazety, które powołują się na nieoficjalne policyjne informacje, twierdzą, że podejrzany próbował uciekać, kiedy zobaczył funkcjonariuszy. Dziewczynka została porwana wczoraj po południu. Dziecko bawiło się koło domu, w którym znajdowała się jej matka. Ta ostatnia - podobnie jak sąsiedzi - usłyszała w pewnym momencie krzyki córki i ruszający z piskiem opon samochód. Kiedy wybiegła z domu - było już za późno. Według świadków mężczyzna zaciągnął silą dziecko do czerwonego samochodu i pospiesznie odjechał. Według jednej z sąsiadek buty dziewczynki zostały odnalezione koło miejsca porwania. Początkowo francuskie media podawały, że chodziło o auto z belgijskimi numerami rejestracyjnymi. Według mera Calais Natacha’y Bouchart, pozbawione odzieży ciało dziewczynki w lesie koło portu około dwóch godzin później. Francuska prasa twierdzi, że na zwłokach odkryto liczne zadrapania i ślady uduszenia. (abs) Marek Gładysz, RMF24.pl