Zdaniem francuskich ekspertów, którzy w piątek komentowali w mediach zamachy w Hiszpanii, nie należy się łudzić, że ataki terrorystyczne szybko się skończą i że położy im kres klęska tzw. Państwa Islamskiego (ISIS). Francuskie media starają się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Barcelona stała się celem zamachowców. Dziennik "Le Monde" przytacza raport hiszpańskiego think tanku "Real Instituto Elcano", według którego 45 proc. ludzi zatrzymanych z powodu powiązań z ISIS między czerwcem 2011 a majem 2016 roku miało obywatelstwo hiszpańskie, a 41 proc. marokańskie. Instytut twierdzi, że "miejski region Barcelony jest głównym skupiskiem dżihadystycznego terroryzmu w Hiszpanii". Romain Caillet, francuski historyk i specjalista od światowego dżihadyzmu, w rozmowie z francuskim radiem dla zagranicy RFI, zwrócił uwagę, że "Hiszpania była niegdyś częścią kalifatu Umajjadów", a "dla islamu ziemie, które były muzułmańskie, nie mogą być w posiadaniu "niewiernych". Ten ekspert przekonany jest, że przyznanie się ISIS do zamachów należy traktować poważnie. Jego zdaniem sformułowania z komunikatu "agencji prasowej" organizacji, świadczą, że była ona poinformowana "zarówno o przygotowaniach, jak i o przebiegu zbrodniczych akcji". Socjolog Frederic Maas w rozmowie z radiem France Info oświadczył, że terroryści stawiają również na "podzielenie społeczeństwa, na nastawienie ludzi przeciw muzułmanom, którzy mogą się wtedy uważać za ofiary". Jego zdaniem taki podział udało się uzyskać dżihadystom w Iraku, gdzie "całkowicie skłócono" szyitów z sunnitami. "Szczęśliwie we Francji takie skłócenie się nie powiodło, co chroni nas przed widmem wojny domowej" - uważa Maas. Specjaliści występujący we francuskich mediach skupiają się na postępach w metodach walki z terroryzmem i na przystosowywaniu się organizacji dżihadystycznych do tych metod. Wyrazem tego może być "tani terroryzm": zamachy nożownicze lub, tak jak działo się w czwartek w Barcelonie, taranowanie samochodami. "Ten atak pokazuje jak osobnicy zamieszkali w Europie ruszają do akcji po to, by mieć chwilkę chwały" - powiedział w wywiadzie dla dziennika "Le Figaro" profesor Mathieu Guidere, autor niedawno wydanej książki "La Guerre des Islamismes" (wojna islamizmów). Dlatego, jak twierdzi profesor, "atak ten należy odłączyć od jakichkolwiek związków z polityką zagraniczną". Jego zdaniem mamy tu do czynienia z kopią zamachu w Nicei (14 lipca 2016 roku - 86 zabitych). "Od tego czasu pojazd taran, metoda bardzo skuteczna i niekosztowna, jest wybierany przez wszystkie ugrupowania islamistyczne, które starają się o jak największą liczbę ofiar, o potężny oddźwięk w mediach przy minimalnej organizacji i kosztach". Guidere nie wyklucza, że "trwające od tygodni trąbienie mediów o klubie Barca w związku z transferem Neymara do PSG mogło zogniskować uwagę terrorystów na Barcelonie". Profesor ubolewa również nad "wielkim opóźnieniem Francji i Hiszpanii w dziedzinie obserwacji przestrzeni publicznej. W tych dwóch krajach jest 10 razy mniej inteligentnych kamer, niż w takich miastach, jak Londyn czy Waszyngton" - podsumowuje Guidere.