Według prognoz, opozycyjna Partia Socjalistyczna zdobyła blisko 36 proc. głosów. Na drugim miejscu z ogromną stratą, bo aż ponad 15 punktów procentowych, znalazła się rządząca centroprawicowa Unia na Rzecz Ruchu Ludowego. Znaczny wzrost poparcia zanotował skrajnie prawicowy Front Narodowy pod wodzą Marine Le Pen. Na to ugrupowanie głosowało blisko 12 proc. wyborców. Mimo lokalnego charakteru wybory były traktowane jako ostatnia próba głównych sił politycznych przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi. Wypadła ona, w ocenie komentatorów, fatalnie dla partii rządzącej, a zwłaszcza obecnego prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego. Niedzielne wybory obejmowały tylko szczebel departamentów, czyli francuskie jednostki administracyjne średniej wielkości - większe od gmin, ale mniejsze od regionów. Głosowanie wyłaniające ponad 2 tysiące radnych departamentalnych odbywa się w okręgach wyborczych zwanych "kantonami" - z tego powodu wybory te nazywane są "kantonalnymi".