25-letni, prawdopodobnie niezrównoważony psychicznie, członek neonazistowskich organizacji strzelił wczoraj do szafa państwa, kiedy ten przejeżdżał paryskimi Polami Elizejskimi przed defiladą wojskową z okazji narodowego święta Francji. Wielu specjalistów, m.in. były szef prezydenckiej komórki antyterrorystycznej, który uważany jest za jeden z największych autorytetów w tej dziedzinie we Francji podkreśla ironicznie, że prezydent musiałby siedzieć cały czas w podziemnym bunkrze, aby być w 100 procentach bezpiecznym. Jednak niektórym komentatorom wydaje się mimo wszystko trochę dziwne, że mimo wzmożonej walki z terroryzmem, na trasie przejazdu prezydenta policja i służby specjalne np. nie sprawdzały tak dużych i nietypowych bagaży przechodniów jak futerał od gitary. W takim właśnie futerale sprawca schował karabin. Do tego, dwa tygodnie temu, tym razem w parlamencie czujność ochrony Zgromadzenia Narodowego zmylił inny szaleniec, który podbiegł nagle przez nikogo nie zatrzymany - na szczęście bez broni - do przemawiającego premiera. Coś więc jest nie w porządku - sugerują liczni komentatorzy. Francja w szoku po zamachu na Chiraca Francja wciąż przeżywa dzisiaj szok po próbie zamachu na prezydenta Jacquesa Chiraca, do którego podczas defilady z okazji święta narodowego strzelał młody neonazista. Porównaniom ze słynnym filmem i książką "Dzień szakala" towarzyszy niedowierzanie i niepokój, bo nieudany zamach ujawnił dziury w systemie bezpieczeństwa i przemoc wkraczającą do francuskiej polityki. 25-letni Maxime Robert Brunerie, który strzelił ze sportowego karabinu do prezydenta przejeżdżającego podczas wczorajszej defilady koło Łuku Triumfalnego, spędził noc na policyjnym oddziale psychiatrycznym. Być może uniknie procesu i wyroku, jeśli psychiatrzy uznają, że jest on ciężko chory psychicznie. Bez oporu przyznał się policji, że chciał zabić Chiraca, by "ocalić Francję", a potem popełnić samobójstwo. Zdaniem policji, jego niespójne wypowiedzi świadczą, że w grę wchodzi czyn osoby niezrównoważonej, a nie poważny spisek. W według sąsiadów, sprawca zamachu sprawiał wrażenie człowieka spokojnego i skrytego. Jednakże był on już znany francuskim służbom specjalnym ponieważ uczestniczył - wraz ze swoimi kolegami: młodymi neonazistami i skinami - w chuligańskich bijatykach.