Jak informuje "Le Figaro", w czwartek o północy wejdzie w życie zakaz odprawiania modłów poza miejscami kultu. Nowe przepisy mają zapobiec zjawisku istniejącemu w niektórych dzielnicach Paryża, Marsylii i Nicei, gdzie wyznawcy islamu z braku miejsc do modlitwy odprawiają swoje rytuały na ulicach czy chodnikach. W niektóre dni utrudniało to lub nawet blokowało ruch pojazdów i pieszych np. w paryskiej dzielnicy Barbes. Minister spraw wewnętrznych Claude Gueant powiedział w czwartkowym wywiadzie dla "Le Figaro", że modlitwy na ulicach "nie są godne praktyk religijnych i sprzeciwiają się zasadzie świeckości" państwa. Szef francuskiego MSW podkreślił, że zjawisko to "ustanie w przewidzianym terminie", czyli 16 września. - Będziemy mogli użyć nawet siły w razie konieczności (aby usunąć z ulic modlących się muzułmanów - red.), ale jest to hipoteza, którą odsuwam, ponieważ prowadzony przez nas dialog przyniósł swoje owoce - oświadczył. Ze swojej strony reprezentanci instytucji muzułmańskich we Francji tłumaczą od dłuższego czasu, że modlitwy na ulicach wynikają z niedostatecznej liczby meczetów i sal modlitw we Francji. Aby rozwiązać tymczasowo ten problem, do dyspozycji wyznawców islamu zostanie oddana w piątek w 18. dzielnicy Paryża była remiza strażacka, zaadaptowana na muzułmańską salę modlitw. Porozumienie w tej sprawie zawarli w środę przedstawiciele władz i zarządcy niewielkiego meczetu położonego w tej paryskiej dzielnicy. Nowa sala modlitewna będzie mogła pomieścić, według władz, do 2700 wiernych. Zgodnie z francuskim prawem, koszty użytkowania i utrzymania miejsca kultu musi pokryć w całości wspólnota religijna, w tym wypadku muzułmanie. Docelowo, w 2013 roku, prowizoryczną salę modlitw zastąpić ma zbudowany w pobliżu Instytut Kultur Islamu, zawierający także miejsce kultu religijnego. W grudniu ubiegłego roku przywódczyni nacjonalistycznego Frontu Narodowego Marine Le Pen określiła modlitwy muzułmanów na ulicach francuskich miast jako "okupację". Większość polityków, zarówno z prawicy, jak i lewicy, wyraziło wtedy oburzenie tą wypowiedzią. W następstwie słów Le Pen i dyskusji rządząca centroprawica zapowiedziała, że rozwiąże ten problem.