Miało być tak: Emmanuel Macron i Marine Le Pen wchodzą do drugiej tury, a tam Macron wygrywa z dużą przewagą. Ale ostatnie tygodnie kampanii wyborczej postawiły wszystko na głowie. Obecnie największe szanse na wejście do drugiej tury należałoby dawać... skrajnie lewicowemu Jean-Lucowi Melenchonowi. Dlaczego? Jako jedyny z czworga czołowych kandydatów znajduje się na wyraźnym trendzie wzrostowym. Po pierwszej debacie prezydenckiej poparcie dla niego nieustannie rośnie. Dotychczasowi liderzy wyścigu - Emmanuel Macron i Marine Le Pen - nadal są na czele, jednak ich elektorat z biegiem kampanii sukcesywnie się kurczy. Z kolei Francois Fillon uparł się, że nie zrezygnuje mimo ciążących na nim podejrzeń o zatrudnianie rodziny na fikcyjnych etatach. Jego notowania spadały i spadały, większość Francuzów oczekiwała, że wycofa się z wyborów, jednak ostatnio nastąpił lekki wzrost poparcia i stabilizacja w sondażach. Okazuje się, że Fillon jednak nie zatonął. Czego nie można powiedzieć o Benoit Hamonie. Kandydat Partii Socjalistycznej sukcesywnie traci poparcie na rzecz starszego i bardziej charyzmatycznego Melenchona. Hamon nie przebił się z postulatem bezwarunkowego dochodu podstawowego, ani z próbą odpowiedzi na wyzwania postępującej automatyzacji i cyfryzacji. W najnowszym sondażu Ipsos Marcon i Le Pen cieszą się poparciem na poziomie 22 proc. Na Melenchona chce głosować 20 proc. Francuzów, na Fillona 19 proc. Benoit Hamon zanotował swój nowy "rekord" - 7,5 proc. (mim) -----Interia nad Sekwaną: Od 21 kwietnia będziemy relacjonować wybory prezydenckie we Francji prosto z Paryża (i nie tylko). Wypatrujcie naszych korespondencji, zdjęć, materiałów wideo. Zapraszamy!