Pociąg wjeżdżał właśnie na stację Notre-Dame-de-Lorette w centrum Paryża z prędkością około 35 kilometrów na godzinę, kiedy wypadł z szyn z nieustalonych jeszcze przyczyn. Pierwszy wagon, przewrócony na bok, zatrzymał się w odległości zaledwie jednego metra od pociągu, stojącego na drugim torze. - To cud - powiedział dziennikarzom szef policji paryskiej Philipe Massoni, podkreślając, że gdyby doszło do zderzenia, katastrofa byłaby bardzo poważna. Rzecznik służb ratowniczych poinformował, że nikt nie zginął i nikt nie został uwięziony w wykolejonym pociągu. Lekarze, którzy przybyli na miejsce wypadku, udzielali pierwszej pomocy rannym na dworcu i w pobliskiej kawiarni. Kilku ludzi ma połamane kończyny, wielu jest potłuczonych, ale żaden z rannych nie jest w stanie krytycznym. Przyczynę wypadku próbuje ustalić nasz paryski korespondent, Marek Gładysz: