Minister przemysłu Eric Besson oświadczył, że jeśli śledztwo potwierdzi, iż doszło do wtargnięcia ekologów do elektrowni, oznaczałoby to poważne "nieprawidłowości". Trzeba by wówczas podjąć działania, aby taka sytuacja nie powtórzyła się - powiedział w radiu France Info. Koncern EDF, eksploatujący we Francji 58 reaktorów jądrowych w 19 elektrowniach, wydał komunikat, w którym zapewnił, że intruzów "natychmiast wykryto" i incydent nie miał żadnych konsekwencji dla bezpieczeństwa obiektów. Siedem osób z 9-osobowej grupy żandarmeria zatrzymała bez potrzeby użycia siły - dodał EDF. W nocy z niedzieli na poniedziałek ekolodzy z Greenpeace usiłowali dostać się ponadto na teren elektrowni atomowej w Blaye (południowy zachód kraju) i ośrodka badań nuklearnych Cadarache (południowy wschód). W pobliżu tych obiektów żandarmi znaleźli drabiny i transparenty. Nikogo nie aresztowano - podała żandarmeria. W komunikacie organizacja Greenpeace podała, że aktywiści wtargnęli na teren siłowni w Nogent-sur-Seine, chcąc "przekazać wiadomość, że bezpieczny atom nie istnieje". - Części działaczy udało się wspiąć na kopułę jednego z reaktorów - powiedział Axel Renaudin, odpowiedzialny za kontakt z prasą. Inna przedstawicielka organizacji, Sophia Majnoni, odpowiedzialna za kwestie nuklearne, wyjaśniła, że celem ekologów było zwrócenie uwagi, "jak łatwo jest dostać się do serca elektrowni". Skrytykowała też niedawną kontrolę wytrzymałości i bezpieczeństwa elektrowni atomowych, prowadzoną przez francuski rząd. Majnoni oceniła, że była to "jedynie operacja piarowska, która bierze pod uwagę tylko zagrożenia już zidentyfikowane w przeszłości i nie wyciąga lekcji z Fukushimy". Greenpeace wyjaśnił, że wybrał właśnie elektrownię w Nogent-sur-Seine, ponieważ znajduje się ona najbliżej Paryża. Elektrownia z dwoma reaktorami została zbudowana w 1987 roku. 75 proc. energii we Francji pochodzi z elektrowni atomowych.