Decyzja prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego, uzasadniana umocnieniem wpływów jego kraju za granicą, wywołała we Francji kontrowersję i podzieliła opinię publiczną. Francja, należąca do założycieli NATO w 1949 roku, wycofała swoich przedstawicieli z dowództwa Sojuszu w 1966 roku, w szczytowym okresie zimnej wojny, na mocy decyzji generała Charlesa de Gaulle'a. Francuski mąż stanu chciał w ten sposób sprzeciwić się hegemonii USA w Europie i zagwarantować swobodny rozwój rodzimego arsenału nuklearnego. Mimo wystąpienia z dowództwa Sojuszu Północnoatlantyckiego Francja pozostała w jego strukturach politycznych, będąc w ostatnich latach czwartym członkiem NATO pod względem wkładu finansowego i piątym pod względem liczebności wojsk. W ostatnich latach wojska francuskie brały udział w głównych operacjach Sojuszu m.in. w Bośni, Kosowie i Afganistanie. Starania o powrót Francji do struktur dowódczych NATO podjął już w drugiej połowie lat 90. ówczesny prezydent Jacques Chirac, który chciał w zamian uzyskać strategiczne dowództwo NATO w Neapolu; Amerykanie sprzeciwili się jednak temu żądaniu. Prezydent Sarkozy wznowił starania o pełnoprawne członkostwo Francji w NATO latem 2007 roku, kilka miesięcy po swym wyborczym zwycięstwie. Według tygodnika "Le Nouvel Observateur", w czasie trwających niemal do końca 2008 roku negocjacji z USA Francuzom nie udało się osiągnąć zamierzonych celów: obsadzenia najwyższych stanowisk dowódczych w NATO oraz objęcia dowództwa kwatery Sojuszu w holenderskim Brunssum, skąd są częściowo kierowane operacje wojskowe w Afganistanie. Starania te - jak pisze "Le Nouvel Observateur" - zablokowali Brytyjczycy i Niemcy. Sarkozy starał się, także bez powodzenia, otrzymać w zamian za powrót Francji do NATO zgodę innych członków na rozwój europejskich sił obronnych. Ostatecznie na mocy nieformalnego porozumienia między NATO a Francją reprezentanci tego państwa mają objąć dwa mniej prestiżowe stanowiska dowódcze: regionalne w Lizbonie i Allied Command Transformation (ACT - Sojusznicze Dowództwo Transformacji) w Norfolk w amerykańskim stanie Wirginia. Uzasadniając powrót Francji do Sojuszu Sarkozy podkreślał, że uczyni to jego kraj "silniejszym i bardziej wpływowym" na arenie międzynarodowej. - Obecnie nie mamy żadnego wysokiego stanowiska (w NATO). Nie mamy nic do powiedzenia, gdy nasi sojusznicy określają cele i środki militarne operacji wojskowych, w których uczestniczymy - twierdził Sarkozy na początku marca. Jego zdaniem, decyzja o powrocie nie podważy znaczenia francuskiego arsenału nuklearnego ani też swobody w podejmowaniu decyzji dotyczących wysyłania własnych wojsk za granicę. Decyzję Sarkozy'ego skrytykowała niemal cała opozycja, lewica i centryści, a także niektórzy członkowie rządzącej prawicy, uważający się za gaullistów. Zdaniem przeciwników powrotu Francji do NATO, będzie to "porzucenie suwerenności", wyzbycie się dziedzictwa de Gaulle'a oraz podporządkowanie się polityce amerykańskiej. Adwersarze Sarkozy'ego, w tym byli premierzy Alain Juppe, Dominique de Villepin czy Lionel Jospin, podkreślali, że powrót Francji "do wspólnego szeregu" z innymi członkami NATO zagraża szczególnej pozycji Francji, nie dając jej prawie żadnych korzyści. 17 marca Zgromadzenie Narodowe, niższa izba francuskiego parlamentu, poparło pełny powrót Francji do NATO, udzielając zarazem wotum zaufania rządowi premiera Francois Fillona. Według sondażu, opublikowanego 12 marca w tygodniku "Paris Match", 58 proc. Francuzów popiera powrót swojego kraju do dowódczych struktur Sojuszu Północnoatlantyckiego.