Betancourt ma podwójne obywatelstwo - kolumbijskie i francuskie. Wcześniej Radio Suisse Romande (RSR), powołując się na źródło "zbliżone do wydarzeń", podawało, że porywacze otrzymali 20 mln dolarów okupu. - Odpowiedź jest bardzo prosta: nie - oświadczył rzecznik francuskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Eric Chevallier, pytany, czy wiadomo mu, że Paryż zapłacił kolumbijskiej partyzantce. - Nie będąc zaangażowanymi w operację (uwalniania zakładników), nie byliśmy związani z warunkami jej finansowania, nawet jeśli takie istniały - dodał. Tymczasem według RSR, "piętnaścioro zakładników zostało w rzeczywistości wykupionych za słoną cenę, po czym zorganizowano całą operację". Rozgłośnia dodała, że "u źródeł transakcji" były Stany Zjednoczone, których trzech agentów było w uwolnionej grupie. Betancourt, była kandydatka na prezydenta Kolumbii, została porwana przed ponad sześciu laty przez partyzantkę FARC. W środę wraz z grupą towarzyszy została odbita z rąk porywaczy. Według radia pośrednikiem w transakcji była żona jednego ze strażników pilnujących jeńców. "Zainscenizowanie" uwolnienia jeńców pozwoliło - w opinii RSR - prezydentowi Kolumbii Alvaro Uribe Velezowi "pozostać przy swej linii, która wyklucza wszelkie negocjacje z rebeliantami, dopóki jeńcy nie zostaną uwolnieni". Kolumbijski minister obrony Juan Manuel Santos powiedział w środę, że uwolnienie zakładników udało się dzięki przeniknięciu do kierownictwa FARC agenta wywiadu.