"Francja jest chorym człowiekiem Europy, ciągnie Europę w dół, natomiast Polska jest jasnym punktem" - powiedział ponad tydzień temu Czaputowicz. O komentarz do wypowiedzi szefa MSZ poproszono ambasadora Francji w Polsce. Pierre Levy w rozmowie z dziennikarką Polsat News, Irminą Cisek-Giczewską przyznał, że był "zszokowany" słowami polskiego ministra. - Nie będę ukrywał, że byłem zaskoczony, a nawet zszokowany tą wypowiedzią - przyznał. Jak podkreślił, Czaputowicz mija się z prawdą. - Francja jest krajem, który się przeobraża, zmienia i nie jest to łatwy proces. (...) To kraj, który chce iść naprzód. Oczywiście nie chcę ukrywać problemów, ale to po prostu demokracja z pewnymi problemami - powiedział. Jak podkreślił, nikt w Unii Europejskiej "nie skorzysta na braku stabilności" w jednym z państw członkowskich, gdyż "losy" członków Wspólnoty "są połączone". - Polacy powinni sobie zdać sprawę, że siły przeciwne Macronowi na prawicy, na skrajnej prawicy, na lewicy i na skrajnej lewicy to siły, których wizje polityczne są sprzeczne z fundamentalnymi interesami Polski - w sprawie Unii Europejskiej, w sprawie NATO i w sprawie Rosji. Trzeba o tym pamiętać - zaznaczał. Levy przyznał także, że jego zaskoczenie słowami Czaputowicza wynikało przede wszystkim z momentu, w którym padły. - (...) słowa ministra spraw zagranicznych padły w chwili, gdy pracujemy wspólnie w dobrej wierze, by zacieśnić relacje, by je naprowadzić na właściwe tory. Nasi Polscy rozmówcy wysyłają w naszą stronę pozytywne sygnały. Ja również pracuję nad tym, by nasze stosunki znów nabrały treści, więc gdy słyszę takie wypowiedzi zastanawiam się, czy polskie władze chcą naprawdę naprawić nasze relacje. Uważam, że te słowa nie pasują do obecnej dynamiki naszych relacji - wyjaśnił.