Strajkujący lekarze interniści chcą podnieść honoraria pobierane od pacjentów, ale na razie nie zgadzają się na to kasy chorych. Wobec coraz bardziej niepokojącej sytuacji na ostrych dyżurach, francuski rząd zmusił 5 tysięcy internistów do pracy w sylwestra. W Paryżu na zgłoszenie się pogotowia trzeba czasami czekać 10 minut przy telefonie, co może oznaczać dramat dla kogoś np. z zawałem serca. Na ostrych dyżurach w szpitalach dzieją się iście dantejskie sceny. Chorzy leżą na noszach w korytarzach, dziesiątki matek z płaczącymi dziećmi czekają po pięć godzin aż ktoś się nimi zainteresuje. Pacjentów jest średnio dwa razy więcej niż zwykle, bo z powodu strajku lekarzy internistów ludzie zgłaszają się tam nawet ze zwykłą grypą czy anginą. Największy lekarski związek branżowy we Francji zaapelował do rodaków o "obywatelska postawę". Chodzi o to, żeby nie zawracać głowy pogotowi ratunkowemu dolegliwościami, które nie są groźne.