Do pierwszych incydentów na Polach Elizejskich we francuskiej stolicy doszło około godziny 9.00 rano. Manifestanci usiłowali sforsować kordon policji, na co członkowie sił bezpieczeństwa odpowiedzieli gazem łzawiącym. Zatrzymano 80 osób, rannych zostało co najmniej 10. Wśród 10 rannych osób jest trzech policjantów i siedmiu protestujących. Przebywający na placu przy Łuku Triumfalnym manifestanci - niektórzy zamaskowani i z kapturami na głowach - rozproszyli się po okolicznych uliczkach. W niektórych miejscach podpalono kosze na śmieci. Minister spraw wewnętrznych potępił demonstrantów na Twitterze. "1500 osób przybyło, by wzniecać nieporządki. Nasze siły porządkowe wypierają atakujących." - napisał Christophe Castaner. "Żółte kamizelki" od dwóch tygodni protestują i blokują drogi w całym kraju, wyrażając swój sprzeciw wobec podwyżek podatków od paliwa. Ta decyzja władz jest częścią polityki na rzecz ochrony środowiska rządu prezydenta Emmanuela Macrona. Francuski minister spraw wewnętrznych udał się w sobotę na Pola Elizejskie, by podziękować za mobilizację siłom bezpieczeństwa. Podkreślił konieczność "ustrukturyzowania" ruchu "żółtych kamizelek". "Obecnie w sporze musimy zaakceptować dialog, jakieś reguły" - mówił Castaner. "Nie ma porządku publicznego bez reguł ani woli do dialogu" - dodał. Castaner skrytykował też tych, którzy "domagają się spotkania z rządem, a potem odmawiają negocjacji". Jak podkreślił minister, prezydent Macron i premier Edouard Philippe "właśnie po to zaprosili manifestantów" do rozmowy, głównie do udziału w trzymiesięcznych konsultacjach, by "wysłuchać gniewu" mieszkańców. "Ale nie się ustrukturyzują, zorganizują, abyśmy mogli dać im odpowiedzi" - dodał Castaner. Jak zauważa agencja Reutera, władze obawiają się, że pod spontaniczny protest podłączą się członkowie ruchów skrajnych.